Sumienia się w żaden sposób nie pozbędziesz.
Woda napływa powoli do płuc. Dłońmi przymykam powieki. Skupiam się na wysączaniu z płuc powietrza. Mogłabym przestać. Czuję. Czuję, jak komórki irytuje każda nowa porcja tlenu, jak bardzo dzisiaj im zbędny. Jak bardzo mało dociera go do mózgu i jak banalne są słowa. Jak niewiele we mnie tego, czym kiedyś walczyłam. Jak wyblakła zdolność do tworzenia krajobrazów uczuć z tylko trzydziestu dwóch liter.
Niemoc. Co za dziwna niemoc. Błędny wzrok szukający w pamięci określeń trafnych mniej lub bardziej i ciągle, ciągle, ciągle tylko brak wyników.
Czy nie tego bałam się od samego początku? Czy nie przed tym uciekałam i nie przez wzgląd na to przypominałam sobie co raz o koniecznej ostrożności? Co jest ze mną, do cholery, nie tak? Ile razy trzeba przeciągnąć mną po podłodze wyłożonej połamanym szkłem, bym przystała liczyć na łaskawe i pełne wyrozumiałości spojrzenie w kierunku paranoi mieszkających w mojej głowie, biorąc za kryterium fakt, że przecież sama wciąż ich nie potrafię zrozumieć, wciąż nie potrafię nauczyć się z nimi funkcjonować?
Lecz jednak tylko ja, tylko ta postać, mijana i omiatana niechętnym wzrokiem w witrynach sklepowych, tylko ja wiem, na czym polega ten rodzaj niemocy. Tylko ja wiem, jak oddycha się, idąc za rękę ze swoją najcudowniejszą z przyjaciół towarzyszką, gdy jedynym ze świateł jest ciemność. Tylko ja znam na pamięć ten moment, gdy upadam w postaci kropli na ziemię i widzę, że tak naprawdę... to i tak jestem tu sama. Tutaj czy na ulicach tłumnie zapędzonych. Tutaj czy śmiejąc się przy boku innych z gatunku egoistów. Po koniec dnia wracam, jak co dzień, do zakurzonego kąta, przykrywam się cieniem, skostniałymi przytulam się dłońmi do jednej z zimnych poduszek i jestem sama. Czy potrzebowałam aż tylu lat, by to zrozumieć?
Brak chęci i zdolności do wykonywania najprostszych ruchów. Herbata mi stygnie, przez okno śnieg wpada i oprósza parapet. Ktoś pisze, ktoś dzwoni, ktoś domaga się uwagi. Patrzę w jeden punkt. Zahipnotyzowana i wierząca jeszcze resztami dziecięcej naiwności, że mam tylko kilka lat. I wolno mi płakać, jeśli mam takie życzenie.
Patrzę w jeden punkt, na ziemię upada długopis. Po policzku sączy się zmęczenie.
To tego bałam się od samego początku. Że jestem rozczarowaniem.
post pisany przy utworze:
The Tumbled Sea - Children building this rainman out of snow
The Tumbled Sea - Children building this rainman out of snow
Dziękuję, że piszesz.
OdpowiedzUsuń