Podoba Ci się bycie mną?! Ile? ILE?! Ile trzeba urywać głowy przypadkowym przychodniom i wbijać im noże w plecy, by cokolwiek zauważyli, poczuli, zrozumieli?
Irracjonalny haj na widok popękanej skóry, nieadekwatny śmiech do kilku strużek wybawienia, szaleńcze szepty pod nosem o wybawieniu zamkniętym pomiędzy stronami starych książek. Bałam się. Drgającymi dłońmi nie potrafiłam ująć siebie samej, ukołysać, pogłaskać delikatnie po policzku. Bałam się. Pływającym w limfie mózgiem nie byłam w stanie odepchnąć od siebie tęsknoty. Przerażenie pobiło wszystkie szkła wokół, drasnęło pergamin nawleczony na mnie byle jak, a potem z sekundy na sekundę bardziej świeciło słońce, mimo tych chmur, mimo tych lasów rąk, mimo waszych cieni. Skaleczyłam się paranoicznymi obawami i zaraziłam się wirusem obojętności.
Wydycham zimne powietrze zatrute jadem zwątpienia. Już za nic nie płacę. Nie tracę niczego. Puste dłonie. Żadnych wartości. Potrzeba zaśnięcia ponad potrzebą bycia kochaną. Marzenie o emocjonalnej pustce wypierające plany o otwieraniu powiek z uśmiechem.
Wypalone drzewo bez korzeni.
Chciałam sama iść scenariuszem własnego życiorysu, przeoczyłam moment przepaści pod nogami, spadam, wymachując rękami, przestrzeń wokół wydaje się mieć ochotę mnie udusić. Łapie mnie za szyję rzeczywistość. Pudło.
Jestem już tak wyblakła i przezroczysta, że przy okazji już nawet niematerialna.
klucz i zamku brak
post pisany przy utworze:
Mela Koteluk - Dlaczego drzewa nic nie mówią
Mela Koteluk - Dlaczego drzewa nic nie mówią