Zapomnij. Nie zastanawiaj się, czy jeszcze żyję, czy nie braknie mi tlenu i czy powieki otwieram z tą samą niechęcią, co zawsze. Nie myśl zupełnie o tym, bo nie warto na mnie tracić czasu. Jestem układem zamkniętym. Zasupłanym ciągiem nieistotnych wrażeń. A Ty? Ty masz swój świat. Nie widzisz mnie, nie zauważasz. Wtykać nie będę Ci pod nos moich rozdrapanych ran, bo ja przecież wiem, jak zareagujesz. Bo ja przecież nie czerpię już z tego ukojenia. Obojętnie. Obojętnie Ci. Różnice w życiorysach.
Inaczej patrzysz na zachodzące słońce, głaszczesz rzeczywistość z naciskiem typowym dla siebie, zamykasz oczy, przewija się ciąg scen i krajobrazów, Twoich. Jestem tam? Właściwie...
Gdzie te wszystkie słowa, którymi miałam uświadomić, jak bardzo się rozklejam? Gdzie sunące płynną, niecodzienną polszczyzną bes błenduf ortograficznych zdania o głębokich paraliżach wewnętrznego świata? Zacięłam się. Winda pomiędzy życiem a nieżyciem. Psychoza narkotyczna, śpiączka, zaćmienie. Tak sobie kapryśnie mówię szeptem, nie chcę krzyczeć, więc słuchaj uważnie, zjednocz się z każdą sylabą, póki jeszcze pamiętam, na co choruję. Czym się zatruwam od czasu do czasu, jakby profilaktycznie i co skutecznie tnie mnie na mikroskopijne kawałki. To nie trudne, wbrew pozorom. Nie jest ciężko się pogodzić. Nie sprawia mi jakichkolwiek trudności to tąpnięcie o ziemię, gdy spadam, ta rezygnacja, gdy zaczynam rozumieć, ten bezradny świst powietrza, gdy wzdycham, zdycham.
Naddźwiękowa, zasadzona w grządce przestrzeni cisza. Strzelające kości w karku. Zapach gorącej herbaty. Egzystowanie. Cudnie mi się siedzi we własnej zgryzocie. Zaciskam zęby. O, jak błogo. Jesteśmy w domu, czuję cierpienie, nadzieja-matka kładzie kościstą dłoń na moim ramieniu. Wszystko pachnie znajomym smrodem codzienności, aż się chce człowiekowi w odwrotną stronę uśmiechać.
A jednak. Jednak to nadal we mnie jest. Nie wyrzuciłam z siebie czekania. Zaglądam czasem za szkło okien, ze znakiem zapytania w oczach. Przyjdź. Niekoniecznie kiedyś, niekoniecznie teraz. Wejdź po cichu, wystrasz mnie dla żartu albo przyłap na fałszowaniu pod nosem jakieś pierwszej lepszej piosenki, a potem zapytaj o to wszystko, czego nie chcesz wiedzieć. O to wszystko, co chciałam powiedzieć. A strach wiązał mi gardło na kokardę, elegancko, tak, że zwijałam się z bólu wieczorami nie raz, bo chciałam, tu, teraz, przyznać się w końcu, niczym świadome winy dziecko, że nie mam nawet krzty motywacji, a każdy krok jest wypadkową pulsacyjnego drgania źrenic.
someone I could count.
post pisany przy utworze:
Foals - Late Night
Foals - Late Night
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)