środa, 20 lutego 2013

4. (304)

Trzeba umieć. Nauczyć się tego. Nauczyć się niegubienia. W myślach, które sączą się strumykiem nieprzerwanych wniosków, pytań, nieodpowiedzi. W ich natłoku i braku. Tak, by nie musieć już nigdy się bać. By oddychać swobodnie. Trzeba nauczyć się wspominać inaczej, niźli teraz. Tak, tak. Oczywiście. aż ręce palą mi się do roboty i świdruje zapalone chęcią serce. Tak, tak. Pędzę do mety z nadzieją. Widzisz? Dobrze mi idzie. Wzięłam oddech i opadłam na ziemię. Lubię czuć w sobie tę siłę do bycia niestrawionym przez życie kawałkiem nieudaczności. Lubię ogłaszać przez megafon, że mam nad tym kontrolę. Tak, byś aż rzygał od moich słów. Byś miał ich dość, znał wszystkie sylaby i przejęzyczenia na pamięć, byś wierzył w kłamstwa bardziej niż ja sama i bym nigdy więcej nie musiała tłumaczyć, co mi jest.
nic mi nie jest. Ot, cała filozofia. Nic mi nie jest, nic jest we mnie, puste przestrzenie, próżniowe echo, wykastrowane wspomnienia.
Bezsilność w kwestii nadawania imion swoim emocjom jest kującą szpilką na przegubie nadgarstka, która, w skomplikowanej pozycji zapętlenia z żyłami, nie chce za nic zostawić w spokoju zszarzałej skóry. Drapię ranę i próbuję kontrolować strach, lecz i tak przed wszystko przedkłada się pustka. Porwane wyobrażenia o emocjonalnej pustyni wędrują do sekcji z bajkami. Nie zgadniesz - gdy nic się nie czuje, to czuje się ból.
Przestań. 
Rozpamiętuję sekundy i drżę, na skórze widzę drętwe i zimne ślady dreszczy. Chcę to przerwać. Nie zapomnieć, nie zachlać, nie wyrzucić i nie pognieść. Przestać. Umieć chować w sobie przeszłość, nie uzewnętrzniać jej, nie podawać ludziom na tacy, nie wpychać im do uszu ckliwych życiorysów. Nie wylewać się. Nie wylewać. Krwawić do wewnątrz i wewnątrz umierać, bezgłośnie, bezszelestnie, samotnie.
Ułożyłam sobie świat inaczej. Rysowałam po liniach papilarnych paranoje i nie dbałam o skalę prawdopodobieństwa. Nie dbałam o to. Grałam na strzępkach marzeń z zamkniętymi oczami. Jasne. Będzie dobrze. Wstaniemy jutro, jak co dzień, zabijemy lustro wzrokiem,  i będziemy iść z tą radością, bo nasze życie jest piękne. Wczuj się. Wczuj się. 
Po ścianach cieknie ironia. Sączy się.
Fascynacja strużkami płynnej melancholii.


Walka o z łóżka wstanie, kolejny taniec w cyrku zdarzeń.

post pisany przy utworze:
Coma - Zero Osiem Wojna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)