niedziela, 14 października 2012

4. (287)

Wszystko brzmi dla mnie jak pocieszenie, wygodnie jest myśleć, że wciąż jest się do uratowania, nawet jak się już w to prawie nie wierzy; skazaniec pod szubienicą także pewnie myśli, że coś się stanie w ostatniej minucie, trzęsienie ziemi, sznur zerwie się dwukrotnie, przynosząc ułaskawienie, telefon od gubernatora, spisek, który go oswobodzi. (Gra w klasy, J. Cortazar)
Wszystko brzmi dla mnie jak pocieszenie...

Wypadłam z gry. Stoję z boku i oglądam Wasze życia jak widz, niekoniecznie ważny, niekoniecznie doceniony, niekonieczne obeznany w tymże życiu. Raczej przypadkowa ludzka maskotka, z wybrakowanym doświadczeniem, wzrokiem lekko podłamanym i o zgarbionej postawie. I pewnie jak zwykle nie będę mieć racji i pewnie jak zwykle ktoś wyrazi sprzeciw, ale jestem tak pewna, tak w zupełności pewna, że pewnie, gdybym nagle zeszła z widowni i zniknęła w ciemnej mgle o zmroku, to minęłoby parę chwil, godzin, dni, tygodni, nim ktokolwiek zauważyłby brak mnie, mojej znudzonej miny i typowego milczenia. To nie boli. Wyobrażenia przestały być kolczastą odmianą myśli od kiedy w realność wchodzą gęsiego, od kiedy wpisują się w codzienność i akceptować je trzeba pokornie. Od kiedy depczę wam po piętach, idąc wiecznie z tyłu, wtrącając się do rozmów zupełnie nie o mnie, nie ze mną, towarzysząc raz po raz, w funkcji podręcznego wieszaka na zdania lub ochroniarza, który czasem, rzadko, wtrąci jakieś pół, jedną trzecią słowa, aby przegonić jakąś nieproszoną, nachalną ciszę.
Podobno lepiej się zasypia ze słodkim obrazem na powiekach. Z jakąś wyrwaną z dnia wyjątkową chwilą, cukrowym, lepkim wspomnieniem. Nie. Najlepiej się zasypia, jak się ma dość życia, jak się nie pragnie niczego innego, jak ucieczki w stan hibernacji. A sen to już prowizoryczny zalążek śmierci. To taka próba, czy wygodnie nam się leży i czy poduszka jest aby nie za wysoko. Jednak nie wierz powtarzanym, utartym zwyczajom. Kochanie. Nie trzeba leżeć, by spać. Na co ci kołdra, jakieś skrzypiące łóżko i zamknięte powieki. Zobacz. Przyjrzyj mi się. Usnęłam jakiś czas temu. Sennym krokiem przechadzam się po życiorysie, czasem odwiedzam opuszczone zakątki świata, patrzę na tory, jak one potrzebują przytulenia, patrzę na drzewa, ile na nich śladów po zębach pił, ile..., śni mi się właściwie jedno wielkie nic, odpowiem "cześć" raz, drugi, trzeci, tak mi wygodnie w tym zakurzonym, brudnym i ciężkim powietrzu, że aż sama się sobie dziwię, jaka to niewymagająca jestem. Aż dziwię się sobie, jak sprawnie mi idzie spanie i jak podczas snu cudownie udaje mi się udawać życie.


Najgorsze jest jednak to twoje rozczarowanie.

post pisany przy utworze:
Myslovitz - Alexander

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)