czwartek, 20 września 2012

9. (282)

Z dnia na dzień coraz częściej reaguję milczeniem. Na śmiech, na płacz, na ból i na strach. Na wszystko, co powinno mnie ranić, przestaję reagować cierpieniem. Tylko tą dziwną, chowaną pod powierzchnią skóry, wewnątrz-żylną mieszanką złości, słabości i tej, wbrew pozorom, najgorszej ze wszystkiego, obojętności. Tą drażniącą jeszcze bardziej niż poczciwe cierpienie mieszaniną, która pali, wypala wszystkie krwinki i płytki nadziei, wszystkie dobre wersje jutra. Wiesz, jak wygląda moja obojętność? Wiesz. Widzę chodzącą po biurku muchę, klepkę mam na wyciągnięcie ręki - a nie robię nic. Bo po co. Po co. Idę ulicą, widzę zielone światło na pasach i mam świadomość, iż jeśli tylko bym przyśpieszyła, zdążyłabym przejść. Nic nie robię. Nie ważne dla mnie, na których przejdę pasach, na których pieprznie mnie czerwone volvo czy rozpłaszczy walec drogowy. Jest mi obojętnie.
A Ty? Tobie zaszło za horyzont Słońce. Nie widzisz już nic, w ciemności brodząc. Nie widzisz, że ranisz. Podstawię Ci kiedyś pod sam nos wszystkie zasklepione bliznami rany i może wtedy, może wtedy, choć raz wykorzystać swoje bystre oczy.
Tak mi się trwa ostatnio - w bezruchu. W dławiącym stanie podświadomego włażenia sobie w zakamarki duszy i grzebania tam szpadlem tak długo, by lało się krwawa posoka i strzelały pioruny ogniste. Tak mnie nauczono się sobą samą zajmować. Się własnymi uczuciami i ich nieobecnością odczasudoczasową łechtać po mózgu zwojach i ten dotyk drewniano-metalowych myśli traktować jak potarcie o skórę gładkim jedwabiem. Długo trzeba było wmawiać sobie, że ten ból to w istocie nie ból. To proces podobny do oddechu i nauczyć się go muszę, przyzwyczaić, pokochać kiedyś nawet. Zaakceptować całą tą misterną sztukę i grać w niej, grać, nakładać klej na twarz, dodawać na to tony przeterminowanej i zdenaturyzowanej radości nastolatki, po czym wszystko okraszać dostojnością zabawnej dziewczyny. By ludziom nie przeszkadzać, nie razić ich oczu mocno posępną miną i nie musieć nagrywać na wyschniętą taśmę języka z opcją replay zdania "Tak, u mnie wszystko w porządku, jestem tylko trochę zmęczona".
Poczekamy sobie miesiąc, rok, dwa, osiem. Aż coś w przycinających się, zardzewiałych zębatkach zaskoczy, wejdzie na właściwe miejsce i w którymś z naszych mózgów pojawią się pytania. I będzie mnóstwo, mnóstwo chętnych, by na nie odpowiedzieć, ale już za późno. Na nic próby cofnięcia czasu, działać trzeba teraz, TERAZ, teraz, gdy może ktoś z uśmiechem na zaróżowionej twarzy, w oczach szklistych umiera.


Need more friends with wings.

post pisany przy utworze:
Billy Talent - Nothing to lose

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)