środa, 26 września 2012

10. (283)

Zamarznięta taka, pod brudną ścianą, czekam i czekam, aż może przyjdziesz, może zapukasz, może rozgrzejesz skostniałe dłonie i czerwone tak piekielnie, może mnie weźmiesz czule za rękę i powiesz, że na jakiś czas zostaniesz. Na jakiś czas, choć trochę, proszę. Dawno nie pytano mnie, czy jeszcze się trzymam, podejdź Ty i się zapytaj. Trzymaj mnie za rękę i w zamarznięte oczy moje szepnij to pytanie, żałośnie proste pytanie i nie czekaj nawet na odpowiedź, zobaczysz, co się ze mną stanie. Stopią mi się zimne powieki i odwilż przyjdzie w okamgnieniu i nie trzeba będzie słów, bezdźwięcznie opowiem Ci, jak z każdym wieczorem bardziej zamarzam i bardziej się palę. Jak paradoksalnie mi różnie, z dnia na dzień i jak się czuję zapomniana.
A wiatr nam smaga przesiąknięte dymem włosy. Wpada przez szyby szybkich podmuchem i nawet nikomu to nie robi różnicy od momentu, gdy wszystkie zimne fronty wieją tam, gdzie za moment krok postawimy na ziemi. Słońce zachodzi centralnie nad nami, deszcze spadają na długo układane fryzury, chować się muszą twarze za skrawki kołnierzy i tak się dusze przeziębiają zupełnie, że w drzwiach żadnej starszej pani już nie przepuszczamy, a obce słowa do uszu wpełzające bez względu na treść kłamstwem nazywamy. Tak nam się żyje w tym świecie, ciut z dnia na dzień, z roku na rok, ciut miarami bardziej niż miłością, co raz kalkulując zyski i straty z bycia marionetką z dowodem i złotówkami w kieszeni.
Irytacja wplata się w codzienność i gorzknieją moje oczy. Niezmiennym faktem, że świat mi jak drzazga za skóra, jak rozgrzany do czerwoności opiłek metalu, jak szczep najgorszych z najgorszych kwasów i ząb przerośniętej kobry. Nie pytaj. Nie pytaj, co mnie tak wciąż przybija. Musiałabym przeczytać ci wszystkie hasła ze słownika, wszystkie, na A, na C, na K, na S i całą resztę. Musiałabym recytować ci niby przestraszony dzieciak w przedszkolu, szukając zapomnianych fragmentów losów w ciemnych myślach. I nie wiedzieć. Nie pamiętać. Nie chcieć pamiętać bardziej, niż wiedzieć. Tak paradoksalnie pragnie mi się usnąć, tak bez trwania w stanie używania mózgu, usnąć zupełnie cieleśnie i fizycznie, zostawić każdą cząstkę duszy za sobą. Po prostu zamknąć oczy i wtopić ten strach w codzienność. Wtłoczyć w szare ramy życioobrazu. Bez protestów. Może z pęczniejącym w sercu buncie, że tak nie może być!, że się nie zgadzam!, że nie zasłużyłam!. Lecz tylko pęczniejącym. Z odciskiem na sercu, który, wbrew prawom biologii i innych nauk o człowieku, się nie zagoi.


Bo dla mnie cię nie ma.

post pisany przy utworze:
Placebo - Without You I'm Nothing

1 komentarz:

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)