Przestań, ja to dopiero mam źle, co tam ty, ja mam przejebkę w domu; nie, no co ty, to to jeszcze nic, ja ostatnio naprawdę ledwo żyję; bynajmniej, nie, nie, to ja mam ciężko, sam nie wiem, jak to wytrzymuję; a mnie rzucił, zdradził, zsuczył, zdziwczył, zpsił; ty przynajmniej masz przyjaciółkę, a ja to tylko kota, a ja, JA, JA!, JA!!!
Giętkim krokiem, ale jednak. Wysiadam. Z waszego życia, w którym aż mdli od przeskakiwania się w nieszczęściach. Z wagonu oszukanej realności, w którego każdym kącie zalęga się obłuda. Ale przecież kto by śmiał na to narzekać, nie ma czasu! Trzeba kombinować, zacierać rączki, mrużyć złowieszczo oczka i garbić plecki. Ilu z Was już zwiędły serca i wyemigrowały dusze? No ale to przecież żadna różnica, z sercem czy bez, uduchowionym czy nie, nie trzeba mieć uczuć, żeby umiejętnie rujnować czyjeś.
Krokiem płochliwym i jakby szpiegowskim, bojaźliwym i nieregularnym - opuściłam chwiejny budyneczek z zawartością niezupełnie chlubną. Bezosobowym trochę tonem wyszeptałam ostatnie słowa pożegnania i runęłam w przepaść siebie i swojej przyszłości, jeszcze nie wiem, czy świetlanej.
We are the future. Ile trzeba wypić drinków i zjarać blantów, by pleść takie brednie?
Zimno. Niekoniecznie tęskno. Łatwo. Zbywanie słowami oschłości cudzej
Smak metalowych opiłków. Przerwane łańcuchy.
hej.
OdpowiedzUsuńznaleziona przez zupę. uwielbiam wirtualnymi ścieżkami trafiać w cudze zakątki.
szkaruatna-smuga
jak tylko mnie spotkasz - śmiało podchodź :D
OdpowiedzUsuń