czwartek, 5 kwietnia 2012

2. (232)

Wlewam od dawna już zimną kawę z mlekiem do poprzepalanej krtani. Czas patrzy na mnie i rzuca amunicją z pozlepianych krwią kartek kalendarza. Wielka Sobota, Wielka Niedziela, Wielki Tydzień, Wielka Pustka... Wszystko nagle po prostu spłonęło, szczątki planów w postaci popiołu zwinnym krokiem wdarły się pod powieki, kują mnie swoimi ostrymi rogami nadziei. Mózg przelewa się w głowie, odbija z charakterystycznym dźwiękiem od ścian popękanej czaszki. Wszystkie igły, szpilki i noże idą w moją stronę. Wszystkie oczy podchodzą krwią i niszczą mnie odbijanym światłem ukrytego pod chmurami słońca. Osacza mnie nieopisana chęć zniszczenia. Plączę się w mackach powietrza. Oddycham, jakby to było całkiem coś nowego, jakby powietrze pierwszy raz odwiedziło moje brudne wnętrze. Mięśnie drgają, szybują wbrew grawitacji, kołacząc się w swojej własnej strukturze białkowej. Kwas ścieka z ran, zalewa podłogę, unosi się dym podrażniający wszystkie błony i warstwy skóry. Czuję to. Czuję. Czuję?
Ziemia przesuwa się pode mną, jej też wstyd, nie chce mnie dotykać, nie chce się zarazić, nie chce przypominać kogoś tak rozbitego. Wszystkie motyle, jaskółki i dżdżownice poszły żyć sobie gdzie indziej. Trawa przebija się po drugiej stronie globu. Nie wszystkie cuda są dobre. Do nosa wpełza zapach spalonej skóry. Światło rozciąga się w obrazie sepii. Wszystkie skurcze serca machają mi na dobranoc. A ja nie chcę spać, lubiłam przecież spacerować w deszczu z aniołami, lubiłam tarzać się w szczęściu, lubiłam od czasu do czasu płakać z radości, a niżeli oglądać przepaści własnej nieidealności. Gdzie to wszystko odeszło?
Pada, pada, coś skapuje z nieba, coś się Bogu niechcący wylało, bo nie wierzę, że płacze nade mną jak nad zagubioną owieczką. Ale Bóg dziś z Tobą nie porozmawia. Ma wizytę u psychologa.
Jak to jest patrzeć na wielką, czarną, przeraźliwą bestię o sześciu miliardach rąk i dwunastu miliardach oczu, która sama siebie powoli zjada? Albo, co gorsza, jak patrzeć na stwora, którego się stworzyło ongiś, jako nieskazitelny kwiat o barwie muślinowej? Boże, chyba jednak ciężko być Tobą.
A ja tylko chciałam nie czuć. Nic więcej.


Czekanie staje się zabójstwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)