środa, 11 kwietnia 2012

11. (241)

I może gdy już niebo się rozpadnie, będzie jakby inaczej, jakoś lepiej. Nie będzie do czego wzdychać, oczy nigdy więcej nie utopią się w błękicie. Może w końcu zacznę żyć, a nie bez końca i konkretnego powodu modlić się do gwiazd. Może pierwszym obrazem po gwałtownym wyrwaniu ze snu nie będzie płaczący księżyc, ale co tam... Trzeba w końcu się obudzić. Nakarmić ciało, oczyścić duszę, łyknąć placebo na dobry humor i iść, nie wiem, dokąd, iść, iść, kroczyć, nie upadać, nie upadać, iść... Niech już wszystkie chmury stąd odejdą, spakują bagaże i pozbierają anielskie piórka. Dziecięca wiara w watę cukrową wirującą po sklepieniu siedzi we mnie do tej pory, nie mogę jej z siebie wyrwać, kłamstwo mi zasmakowało.
Nie chcę wiary. W nic nie wierzę.
Zapisane kartki rozsypałam rano na podłodze. I usiadłam obok nich, łykając swoje łzy, oddychając beztlenowo. Wszystko wydaje się umyślnie przybijać mnie do własnego cienia. Sklejam się ze swoim niewyraźnym odbiciem w sklepowej witrynie, nie mogę oderwać od siebie kartek z nazwami wad i braków zalet. Coś jakby we mnie dziś umarło, coś naprawdę się wylało, potłukło, wysypało, chyba nie mam siły, by szukać krwawiącej rany, może po prostu będę czekać, aż zagoi się sama, póki nie zgnije ode mnie samej, od tego, czym dziś świat mnie zatruwa na każdym kroku. A jeśli już rozłożę się na części pierwsze, na pierwiastki marnej wartości i podrobione minerały, to chociaż nie płacz za mną, nie wzdychaj, nie tęsknij. Jeżeli rozsypię się na znak zjednoczenia z czarną ziemią, to tylko, proszę, nie szukaj mnie po kątach. Ja tylko chcę...
Nie chcę. Nic już nie chcę.
Cisza bywa bezlitosna. Nic nie obiecuję, czuję się gorzej, niż spalona trawa, nic nie obiecuję, nic, Jezus zamienił wodę w wino, ja nawet wody nie mam. Nic nie obiecuję, nic... Serce mi dysocjowało na parę ton udręki i miliardy unitów bezradności. Nie patrz na mnie. Nie patrz. Nie chcę widzieć w tobie żalu. Nic ci nie obiecywałam, mogę spać po wieczne czasy.
I tylko nie płacz po mnie, nie rycz. Wszystkie ludzkie gesty pogubiłam gdzieś wśród sekund. Staram się przypomnieć sobie barwy, wtłoczyć do uszu życiodajne słowa. Na nic. Pamięć mocno się uchlała, śpi na kacu w kącie głowy. Tylko nie płacz po mnie, skarbie. Nawet jak już niebo się rozpadnie, Bóg na pewno coś wymyśli. Trzeba być cholernym geniuszem, by już na Ziemi przygotować takie piekło.
I tylko nie płacz po mnie, nie rycz...


correlation sucks

2 komentarze:

  1. Tak pięknie piszesz...
    Więcej chyba nie jestem w stanie powiedzieć, bo nie umiem. Ty za to umiesz, i dobrze, dzięki Tobie jakoś potrafię sobie więcej uczuć poukładać w głowie i je nazwać. Od razu się człowiek mniej samotny czuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Coś jakby we mnie dziś umarło.." cholernie nienawidze tego uczucia, ostatnio zbyt często mi towarzysz . Życie zrypane jest ...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)