poniedziałek, 6 lutego 2012

6. (201)

Mogłabym krzyczeć "przepraszam" już do końca życia. Mogłabym czołgać się po ziemi i błagać o wybaczenie. Mogłabym już na zawsze mieć zaszklone oczy, zaklejone szarą taśmą usta i tabliczkę z napisem "Wybacz mi" na kolanach, a wszystko to po to, by zrekompensować Ci swoją głupotę i egoistyczne popędy. Ale nie zrobię tego. Gdybym nie przestawała przepraszać, nigdy nie powiedziałabym ci tego, jak wiele dla mnie znaczysz i jak wiele ci zawdzięczam. Jesteś światłem, kołyszącą się na boki żarówką w moim życiu, która oświetla to, co wydaje się ciemne i nieznane. Jesteś kimś więcej, niż ktokolwiek inny. Różnisz się tym, że gdy upadam, to nie stoisz nade mną i nie tupiesz wyczekująco nogą, tylko kładziesz się obok mnie, a właściwie także upadasz i, co najpiękniejsze, nie boisz się. Nie doszukujesz się niczego, będąc obok mnie, po prostu jesteś. Stałaś się dla mnie tlenem. Słońcem, gdy zimno przyprawia o gęsią skórkę. Deszczem, gdy zadręczona skóra błaga o wodę. Cieniem, gdy rtęć w termometrze dumnie wspina się po stopniach Celsjusza. Jesteś wszystkim i niczym zarazem. Wszystkim - bo żadne słowa nie potrafią powiedzieć, w jakim stopniu stałaś się częścią mojego życia ; i niczym - bo nie czuję żadnego ciężaru z twojej strony, jesteś lekka i nie przytłaczasz. Powiedz, jak to robisz? W którym momencie stałaś się dla mnie lekiem?
Nic nie musi się zmieniać - i oby się nie zmieniło. Chcę się śmiać z Tobą. Chcę prowadzić nieinteligentne rozmowy, idąc ulicami. Chcę rozsypywać pieniądze w pociągu, by je z Tobą zbierać. Chcę źle wskazywać ludziom drogę tylko po to, byś się śmiała. Chcę zachwycać się z Tobą gorącą czekoladą i błądzić. Chcę czuć, że żyję. Nie, że wlokę się ze spuszczoną głową i narzekam. Nie, że ledwo nabieram tchu, bo coś siedzi mi na sercu i dusi płuca. Chcę czuć coś, co nie jest bólem. Coś, co odbiega od codzienności i prowadzi do Ciebie. A teraz wymyśl sobie słowo, które opisze to, co czuję. Wymyśl je - i wiem, że będzie dobre. Bo czujesz to samo. Łączy nas nić porozumienia. Nić utkana z miłości i prawdy. Niech błędy wtopią się w tło, a na pierwszy plan wyjdzie to, co najwspanialsze. Wszystko, co dziś pozwala mi rano wstać z łóżka, nosi Twoje imię.



Czuję twoją dłoń na moim ramieniu. Nadajesz moim krokom sens. One są jeszcze niepewne, koślawe. Nie śmiejesz się z tego. Pamiętasz, jak jeszcze niedawno leżałam na ziemi, zakrwawiona, obłocona, pusta. Zatrzymałaś się obok. Poczekałaś, aż wstanę. Powoli i w ciszy. Inaczej niż świat by nam kazał. I możesz mówić, że to nic takiego. Masz rację, to nie jest "nic takiego". To coś takiego. Nazwałam to poświęcenie. Naucz mnie tego. Zmyj ten egoizm. Chcę być choć trochę człowiekiem...

2 komentarze:

  1. To w jaki sposób piszesz jest po prostu nie do opisania...
    A ten post jest naprawdę świetny :)
    Dawno niczego takiego nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie to napisałaś;)
    Pięknie opisałaś to uczucie...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)