Mogłabym krzyczeć "przepraszam" już do końca życia. Mogłabym czołgać się po ziemi i błagać o wybaczenie. Mogłabym już na zawsze mieć zaszklone oczy, zaklejone szarą taśmą usta i tabliczkę z napisem "Wybacz mi" na kolanach, a wszystko to po to, by zrekompensować Ci swoją głupotę i egoistyczne popędy. Ale nie zrobię tego. Gdybym nie przestawała przepraszać, nigdy nie powiedziałabym ci tego, jak wiele dla mnie znaczysz i jak wiele ci zawdzięczam. Jesteś światłem, kołyszącą się na boki żarówką w moim życiu, która oświetla to, co wydaje się ciemne i nieznane. Jesteś kimś więcej, niż ktokolwiek inny. Różnisz się tym, że gdy upadam, to nie stoisz nade mną i nie tupiesz wyczekująco nogą, tylko kładziesz się obok mnie, a właściwie także upadasz i, co najpiękniejsze, nie boisz się. Nie doszukujesz się niczego, będąc obok mnie, po prostu jesteś. Stałaś się dla mnie tlenem. Słońcem, gdy zimno przyprawia o gęsią skórkę. Deszczem, gdy zadręczona skóra błaga o wodę. Cieniem, gdy rtęć w termometrze dumnie wspina się po stopniach Celsjusza.
Jesteś wszystkim i niczym zarazem. Wszystkim - bo żadne słowa nie potrafią powiedzieć, w jakim stopniu stałaś się częścią mojego życia ; i niczym - bo nie czuję żadnego ciężaru z twojej strony, jesteś lekka i nie przytłaczasz. Powiedz, jak to robisz? W którym momencie stałaś się dla mnie lekiem?
Nic nie musi się zmieniać - i oby się nie zmieniło. Chcę się śmiać z Tobą. Chcę prowadzić
nieinteligentne rozmowy, idąc ulicami. Chcę rozsypywać pieniądze w pociągu, by je z Tobą zbierać. Chcę źle wskazywać ludziom drogę tylko po to, byś się śmiała. Chcę zachwycać się z Tobą gorącą czekoladą i błądzić. Chcę czuć, że żyję. Nie, że wlokę się ze spuszczoną głową i narzekam. Nie, że ledwo nabieram tchu, bo coś siedzi mi na sercu i dusi płuca. Chcę czuć coś, co nie jest bólem. Coś, co odbiega od codzienności i prowadzi do Ciebie. A teraz wymyśl sobie słowo, które opisze to, co czuję. Wymyśl je - i wiem, że będzie dobre. Bo czujesz to samo. Łączy nas nić porozumienia. Nić utkana z miłości i prawdy. Niech błędy wtopią się w tło, a na pierwszy plan wyjdzie to, co najwspanialsze. Wszystko, co dziś pozwala mi rano wstać z łóżka, nosi Twoje imię.
Czuję twoją dłoń na moim ramieniu. Nadajesz moim krokom sens. One są jeszcze niepewne, koślawe. Nie śmiejesz się z tego. Pamiętasz, jak jeszcze niedawno leżałam na ziemi, zakrwawiona, obłocona, pusta. Zatrzymałaś się obok. Poczekałaś, aż wstanę. Powoli i w ciszy. Inaczej niż świat by nam kazał. I możesz mówić, że to nic takiego. Masz rację, to nie jest "nic takiego". To coś takiego. Nazwałam to poświęcenie. Naucz mnie tego. Zmyj ten egoizm. Chcę być choć trochę człowiekiem...
To w jaki sposób piszesz jest po prostu nie do opisania...
OdpowiedzUsuńA ten post jest naprawdę świetny :)
Dawno niczego takiego nie czytałam :)
Pięknie to napisałaś;)
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś to uczucie...