poniedziałek, 2 stycznia 2012

2. (177)

Cisza.
Nic nie czuję.
Jestem jakaś zbyt pustka, ale ta pustka nie jest przyjemna. Jest drażniąca jak opary kwasy nieśmiałym ruchem wpełzające w nozdrza i podrażniające drogi oddechowe. Nie ma na to siły, ten zapach rozczarowania jest wszędzie, wypiera powietrze, zabiera mi tlen, choć przecież i tak ledwo oddycham... Moje uczucia sprawiły, że po świecie chodzi ktoś cenniejszy od tlenu, wody, pokarmu i snu. Nie muszę jeść. Nie muszę pić. Nie muszę spać. Nie muszę oddychać. Muszę tylko wiedzieć, czy to jest prawdziwe. Muszę wiedzieć, czy pod słowem sens kryje się Twoje imię. Muszę poznać prawdę. Kocha się zawsze w prawdzie. Kocha się o tyle, o ile doświadczyło się miłości. Nie wiem, co stanie się z moich sercem, gdy okaże się, że to tylko złudzenia, tak idealnie zamaskowane pod grą słów, sytuacji, emocji.  Nie wiem, co się stanie z moim sercem, gdy nagle pryśnie bańka mydlana, mieniąca się jak nigdy barwną nadzieją. Bańka pęknie, a po niej zostaną tylko te delikatne kropelki. Opadną nam moją skórę, niby tak niepozorne, a będę wrzynać się w ciało jak najostrzejsze noże, z każdym impulsem nerwowym coraz bardziej przypominając, jak blisko było do nieba. Będzie wiele łez, wyrzutów sumienia i żalu. Bo nie od dziś przecież wiadomo, że jak się w chodzi do rzeki, to zawsze jest się mokrym. Nie ma niczego, co nie niosłoby za sobą skutków ubocznych. Szkoda, że nie pomyślałam o tym wcześniej, gdy wszystko działo się tylko w mych snach. Wraz z chwilą, gdy jawa zmieszała się z życiem, znikł ten specyficzny optymizm, pojawiający się w nocnych filmach mojej głowy. Może i ostrość jest lepsza, ale nie ta fantazja i nieprzewidywalność. Widzisz, tu, na Ziemi, wszystko toczy się powoli, gdy zmierza w stronę szczęścia. Jedynie spadek z góry przebiega szybko, boleśnie i wyjątkowo pamiętliwie. Bóg stworzył dla nas Ziemię, jakby miał zamiar urządzić jakąś arcytrudną olimpiadę z przeszkodami. W istocie, udało mu się idealnie. Ciekawe, czy dobrze się bawi, patrząc, jak kolejni zawodnicy upadają, wstają lub nie, znów biegną, łamią sobie piszczele, rozrywają płuca, wypruwają z nadgarstków żyły. Lubisz to, Boże? Lubisz?!
Cisza.
Pustka.
Może to i lepiej. Przecież realia są proste. Czas będzie zabójcą, skradającym się na palcach przez mroczne korytarze. Czas zabiłby to, nawet jeśli naprawdę coś by zaistniało. Czas, zazdrość, może też wygórowane wymagania i to, że jesteśmy inni.
I nadzieja.
Wybacz, Boże, wiem, że zbłądziłam. Ale ty dałeś mi wolną wolę. Dałeś mi nadzieję. Dziś to w nią bardziej wierzę...


Miłość nie jest romantycznymi kolacjami,
prezentami i cudownymi zdjęciami.
Miłością jest cisza, która nie peszy.
Rozmową o wszystkim i niczym.
Zatrzymaniem czasu.
I bólem. Ból jest nieodłączną częścią
miłości
i jednocześnie zaprzeczeniem całej definicji.
Jeśli cierpisz przez miłość,
to to nie jest miłość.
Cierp DLA miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)