sobota, 5 listopada 2011

4. (143)

Ułożyło się nie po mojej myśli. Wszystko nie tak, nie, nie nie, nie tak. Teraz nie ma odwrotu, zabrnęłam za daleko, zbyt długo kierowałam się tylko i wyłącznie sercem, które przecież jest jednoznacznie z uczuciami, jednoznaczne z myśleniem irracjonalnym i emocjonalnym. Wpadłam w ciąg. To trwa. I nie ma na tym świecie niczego/nikogo (niewłaściwe skreślić), kto byłby mi w stanie pomóc tak do końca, na zawsze, na wieki wieków. A nawet jeśli jest, to albo nigdy go nie spotkam, albo spotkałam, ale nie mogę go mieć dla siebie, na wyłączność. To błędne koło nie jest już nawet kołem. Nie ma granic, nawet nie wiem, jak zabłądzić, północ, wschód, zachód, plącze się, wszystko, w ciszy, tutaj, ze mną. Jest niemoralnie dziwnie, jest jakby zbyt bardzo oczywiście. Poszło łatwo, poszło szybko, teraz tylko w głowie ten szum, urywki wspomnień, urywki chwil, urywki marzeń. Zaprzepaściłam swoją szansę na powstanie, teraz, pełzając w tym tunelu załamania, nawet gdybym chciała, to wstać już nie mogę, sufit mam nad głową. Wszystko jest zależne od losu. Ja nie piszę już scenariusza, zabrali mi kartkę, zabrali pióro, zostawili tylko to serce, co mi tłucze o tu, po lewej. Pompa do krwi, czerwona, posiniaczona, porwana, nawet nie ma kształtu takiego z obrazka. Coś jest nie tak. Coś tu się wyraźnie poprzestawiało. Gdzie jest moje zdecydowanie i zawziętość, pytam? Za wiele mam w sobie obaw, tkliwość mnie dosięgła i roztacza swą aurę gdzie tylko może... Nie podoba mi się to, ta droga przestaje być taka ustronna, tylko dla mnie. Wkradają się tu jakieś błędy systemu, Boże, sprawdź, to chyba jakiś błąd. Tu jest zupełnie wbrew moim wyobrażeniom. Nic nie czuję. Nie wiem, jak nazwać ten stan. Utknęłam tu. Plączą mi się pod nogami myśli, za mną ciągną się moi martwi przyjaciele. Jest przeraźliwie zimno, nie wiem, czy bardziej we mnie, czy to po prostu taka pogoda. Coś mnie dusi, to powietrze chce nade mną zdominować. To pułapka, już wiem. Idiotka ze mnie, naiwna. Widziałam ten znak, czaszka na czerwonym tle ze skrzyżowanymi piszczelami. Zamknęłam swój umysł na jakiekolwiek ostrzeżenia. Słuchałam najgorszego z przewodników - siebie. Wstyd mi. Wstyd. Bardzo. Nie wiem, czego bardziej - siebie, czy może za siebie. Dostrzeż tą różnicę. I powiedz mi, dlaczego zewsząd wytyka mi się, że nie powinnam żyć, nie tu, nie tak, nie ja...


Nie ciesz, się, gdy znajdziesz sens.
Oznacza to jedynie,
że ktoś go właśnie zgubił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)