niedziela, 13 listopada 2011

12. (151)

Nie miało tak być. Plany uległy nagłym zmianom, nie wiem, czy korzystnym. Mam wrażenie, że wlazłam z butami w czyjeś sprawy, że coś zburzyłam, zniszczyłam, poplątałam. Powinno się mnie za to porządnie ukarać, chłostą, czymkolwiek. Sumienie mnie gryzie. Wyciska łzy. Dobija mnie to poczucie winy. Dobija mnie fakt, że gdyby mnie tu nie było, to nic by się nie popsuło. Nie musiałabym wtedy myśleć, co będzie, gdy stracę skarb zyskany ręką egoisty. Przeraża mnie wyobrażenie o krainie bez Ciebie. Przeraża mnie fakt, że los może pokierować nas na właśnie taką drogę, gdzie znikniesz z moich oczu, przedzieli nas mur zbudowany z niezrozumienia innych ludzi. Nie chcę kłamać, jesteś dla mnie powietrzem, muszę tylko pamiętać, żeby w pewnej chwili nie przestać oddychać. Pomyśl, co by było, gdyby teraz kazał nam ktoś się pożegnać, tak na wieki wieków? Na Boga, nie przeżyłabym tego. Już sama ta myśl w niewyjaśniony sposób sprawia mi ból. Nie potrafię udźwignąć ciężaru egzystencji, to jest takie trudne, tak ciężkie... Zastanawiam się, czy długo to będzie trwać, ile dni/miesięcy/lat musi upłynąć, aż sytuacja unormuje się, aż atmosfera oczyści się z niedopowiedzeń. Tak, wiem, to tylko gra. Tutaj trzeba kłamać, by przeżyć i wygrzebać się spod stogu martwych ciał tych, co nie umieli przechytrzyć przeznaczenia. Sama też mogę stać się jedną z nich, z tych upadłych, przegranych, słabych... Jeżeli nie nauczę się praw egzystowania. Już teraz je łamię, krzywdzę ludzi, mocno, z korzyściami dla siebie. Boję się patrzeć w lustro... Widzę tam jakiegoś mordercę dusz, krwiopijcę, nieznaną mi sukę, co bardzo, bardzo lubi kopać leżących, przewracać stojących i rozrywać trzymających się za ręce. Nie wiem, co mną kieruje. Pozwalam okiełznać się manii egoizmu, by potem walczyć ze sobą, walczyć z sumieniem. Jego nie da się zagłuszyć. Nic nie działa. Ani głośna muzyka, ani pędzący tryb życia. Ono w dziwny sposób jest ponad tym wszystkim, przebija się przez barierę dźwięku i czasu. I choćbym nie wiem jak szybko biegła, to na marne. Sumienie jest we mnie, nie mogę go porzucić. Co mi mówi teraz?
Na tym świecie istniała jeszcze przyjaźń. Tworzyło ją wielu, a ty wybrałaś akurat tę. Zniszczyłaś ją, rozbiłaś, zabiłaś. Czujesz się teraz lepiej? Pomogło ci to? Tak? A teraz pomyśl, co jest lepsze: jedna szczęśliwa na chwilkę dusza, czy trzy wiecznie radosne z posiadania siebie? Dlaczego im to zabrałaś? Winnaś była wybrać mniejsze zło. A mniejsze zło w tym wypadku to jedna nieszczęśnica, nie trzy...



Zatraciłam się na moment,
poczekaj,
już wracam, 
już znowu mi źle na tej
brudnej ziemi,
mokrej od łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)