poniedziałek, 31 października 2011

28. (137)

Wznoszę się, by upaść. Upadam, by wstać... Czuję się, jakby ktoś właśnie wyrwał mi powieki. Widzę wszystko to, czego wolałabym nie widzieć. Widzę w barwach. Dominuje tu krwisty czerwony... Krew nam cieknie ze szpar między żebrami, plami ziemię, wsiąka w nią. Jedni chowają rany pod sztucznym uśmiechem, inni rozszarpują je jeszcze bardziej, by cierpieć, wyrwać to z siebie, cierpieć, cierpieć, cierpieć, umrzeć... Nie wiem, co jest w tym powietrzu, ono doprowadza mnie do szaleństwa, nie próbuję nie oddychać, zarówno bezdech jak i oddech mnie zabije, prędzej czy później. Coś jest nie tak, ze mną, z nami, ze mną i tobą. Nas już nie ma, stwierdzam to chociażby patrząc na te upadłe relacje. Nie wiem, co mnie tu jeszcze trzyma. Może to te niewidzialne nici, którymi mnie okręciłaś, tak szczelnie, że teraz już nie potrafię dojrzeć różnicy pomiędzy prawdą a kłamstwem. Zapłaciłaś banalną cenę za takiego poddanego, jak ja. Wiernie ci służę, boję się twoich oczu, boję się walczyć o to, co dla mnie najcenniejsze, boję się też wyjść z tej chorej rutyny. Trzyma mnie tu siła twoich rąk. Zaciskasz swoje szpony mocno, wbijasz je we mnie, aż bieleją ci palce. Jesteś taka silna, jesteś, jesteś potworem... Nienawidzę cię za to, jak mnie szmacisz. Robisz to nader skutecznie. A twoje oczy... Dominuje w nich ta anormalna żądza bycia tą najlepszą, najwyższą. Chcesz panować nade mną jeszcze bardziej. Chcesz mnie rozszarpać, chcesz zmienić w mnie lepką organiczną papkę. No dalej, zrób to. Wypruj ze mnie flaki, a potem wypatrosz mnie i zrób ze mnie dywan. Na nic innego nie zasługuję. Depcz mnie, rań mnie, niszcz mnie... Zawsze lepiej zwalić winę na kogoś, niż na samego siebie. Tak czy siak, w moich oczach jesteś już tylko jedną z tych, co tworzą obraz przykrej przeszłości. I choć pozornie utknęłaś pomiędzy "teraz" a "kiedyś", to nie znaczysz dla mnie wiele. Jesteś martwym elementem wśród żywych. Jesteś moją udręką, katem, ale też jedyną szansą, by wykorzystać swoją determinację i wstać, przytrzymując się twoich zazdrosnych dłoni. Jesteś dla mnie szansą, by się wybić, zamknąć ten rozdział. I mogę być tylko śmieciem kołaczącym się między twoimi nogami. Ale będę śmieciem z honorem.


Życzę Ci, abyś kiedyś czuła się tak samo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)