niedziela, 2 października 2011

1. (110)

I tak oto nadszedł ten moment. Moment, którego jeszcze kilka postów wcześniej piekielnie pragnęłam. Chciałam zmiany. Przełomu. To mam. Mam właśnie jakże słodką chwilę u boku, w której los zaczął mnie kulturalnie jebać. Nastał czas powolnego rozsypywania się starannie poukładanej codzienności. Miesięcy temu sześć o niczym innym nie marzyłam, jak o spokoju, nieistotnie jakim, czy stoickim, czy tylko takim od czasu do czasu. Chciałam tylko tego. A gdy już to zdobyłam, to, idiotka, przestałam ubóstwiać tą błogość lekkiego życia. Z własnej woli zrezygnowałam z luksusu bycia sobą. Zaczęłam brnąć w tą nieuzasadnioną nienawiść do monotonii, choć przecież tak naprawdę dotknęłam tego terminu w bardzo małym stopniu. Właściwie wszyscy mamy niewiele wspólnego z monotonią. Nazywamy tak brak chęci do robienia czegokolwiek. Ubieramy w to słowo zwykłą wadę wzroku duszy na to, co już mamy. Wszystko, co mamy, jest nudne, tylko dlatego, że jest nasze. I to w naszym, ludzkim mniemaniu jest monotonią. Nie rozumiesz? To teraz wyobraź sobie dziecko z Afryki, które przez kilka dni szuka wody, potem, jak ją znajdzie, to znowu szuka kolejnej, i tak bez końca. I czy właśnie TO nie jest monotonią? Ale, wierz mi, to dziecko nie zna takiego wyrazu. Ono nie myśli o tym, czy życie jest nudne, czy jest zbyt mało atrakcyjne. Ono to życie bierze z pokorą. I walczy nieustannie. Walczy z losem! A nie z niesfornym kosmykiem włosa czy worami pod oczami. My, ludzie szczęśliwi z definicji, nie rozumiemy tego. Nie wiemy, co to problem. Nieletni szpanerzy walczą z kacem, nastoletnie lalki smuci rozmazany tusz. My nie mamy problemów. Mamy zbyt bujną wyobraźnię, zbyt egoistyczny umysł. Cywilizacja nas zepsuła. Zepsuła doszczętnie. Tak, wiem, że pięć minut po napisaniu (w moim przypadku)/przeczytaniu tego postu nadal wrócimy do tradycyjnego umartwiania się niczym. Zdaję sobie z tego sprawę. Lecz urodziłam się tutaj, w tym śmietniku. I nie umiem nie narzekać. I nie umiem pomyśleć "mam wszystko, co mi do szczęścia potrzebne". Bo nie mam. Brakuje mi tego czegoś. Tego kogoś. Tych wszystkich.


Wszyscy jesteśmy samolubni,
ale wszyscy chcemy, by
inni
interesowali się bardziej nami, niż sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)