niedziela, 16 października 2011

14. (123)

Tego świata nie da się zrozumieć. Nie da się nadać mu ładnego imienia i wyznaczyć cel, jednakowy dla wszystkich. Nie da się dogodzić wszystkim. Szczęście jedne osoby jest niemal nieodzowną częścią czyjejś tragedii. Logicznym elementem gry jest występowanie przegranych i wygranych. W dzisiejszych czasach wracanie na tarczy może wcale nie jest takie złe. Teraz, w tym parszywym wieku, to ci puści, raniący innych i egoistyczni ludzie są zwycięzcami, choć nie zasługują na to miano. Wracają na tarczy, ale rozłożeni na poduszkach i kiścią winogron w jednej dłoni i z lampką wina w drugiej. My, ludzie emocjonalni (tak, otwarcie się do tej grupy wpisuję) musimy tą tarczę nieść, dźwigać te wszystkie poniżenia, rany. Idioci, obiecujemy sobie, że będziemy silni, że nie możemy dawać tak sobą pomiatać. Znasz tą regułkę na pamięć, prawda? I zawsze efekt jest taki sam. A mianowicie? Nie ma efektów. Narzucono nam z góry pewne zasady, pewne nieodłączne reguły. Jesteśmy na tej słabszej pozycji. Jeżeli to jest walka, to my nie mamy nawet broni, podczas gdy ci bezduszni posiadają całą artylerię z amunicją raniącą nie ciało, lecz duszę. Czasem mam wielką ochotę wybić się z tego tłumu i wrzasnąć "Do cholery, nie jesteśmy niczyją własnością! Nami nie wolno się bawić!!!". I, tradycyjnie, nie robię tego. Tłumaczę to pośpiesznie, mówiąc, że i tak nikt by tego nie usłyszał, a nawet jeśli już by usłyszał, to by zignorował. Pod plątaniną słów staram się ukryć mój strach przed byciem sobą. Staram się kryć te zaszklone oczy i drżące wargi. Nie mam nic, czym mogę otrzeć łzy wypływające z kącików oczu. Bo niby czym mam to zrobić? Przeszłość jest chropowata, porwana, szorstka i zimna. Teraźniejszość właściwie trwa zbyt krótko, by cokolwiek znaczyć. Zaś przyszłość rysuje się jako ciemna plama, już sama nie wiem, czy nie przypadkiem plama z krwi... Tak więc pozwalam tej słonej wodzie uwolnić się, nie powstrzymuję jej. Wiem, czym jest tęsknota za wolnością. "Przecież jesteś wolna", słyszę gdzieś w głowie. Wolny to jest los, odpowiadam. On jeden robi z życiem ludzkim co tylko mu się podoba, bez konsekwencji, bez wahania i oporów. Los przewraca ten nieposklecany obrazek z puzzli do góry nogami. Gdyby los miał umysł, to jestem pewna, że, niszcząc ludzkie istnienia, miałby wredny uśmiech na twarzy. I... wtedy pojawia się ta krępująca, dziwna myśl... A jeśli to Bóg jest tym losem...?
Pojawia się tyle pytań. Czas ucieka niespokojnie przed stadem wspomnień. W gruncie rzeczy nie wiem nawet, czy mam wspomnienia. Coraz częściej mylę rzeczywistość ze snem. Miesza mi się w głowie. Auć! Bycie odsetkiem boli. Boli świadomość swojej beznadziejności. Życie boli. Ludzie ranią. Słońce parzy...


To może tylko rewolucja,
może to tylko kolejna wojna o pokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)