czwartek, 8 września 2011

8. (96)

Coś zaczyna się sypać. Nie umiem kontrolować emocji. Popadam w paranoję. Nie umiem nawet o tym pisac. To stan bez konkretnej nazwy. Nieokreślona pustka, brak jednego z elementów układanki. I te zmiany nastrojów... Nie, to nie okres. To już codzienność. Słowa innych boleśnie mnie kaleczą. To trochę jak szpilka wbita w ramię. Nie umiem jej wyjąć, bo wiem, że popłynie strumyk krwi. Dlatego zostawiam ją w ciele, chyba wolę cierpieć niż płakać.
Swoją drogą, płacz ostatnim czasem pojawia się u mnie na zawołanie, jak u aktorów. Wystarczy mi mniej więcej 10 sekund. I proszę, katastrofa gotowa.
Muszę zacząć działać, pracować nad sobą, walczyć o samą siebie. Czas się w końcu ustatkować.



Nie ogarniam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)