MUSZĘ (
?) pozwolić sobie na nieidealność. Na bycie sobą tylko po to, by być sobą. Nie będzie łatwo. Przyzwyczajenia i mania perfekcjonizmu będzie przebijać przez skórę. Ale powoli. Spokojnie. Trzeba mi czasu i... miłości? Taaak. Zdecydowanie. Co z M.? Powiedzmy, że oddzielam nas grubą krechą. Już nie chcę patrzeć na mapę i liczyć, ile kilometrów nas dzieli. Tam jest inne życie. Beze mnie. Nie da się pewnych rzeczy tak po prostu przeskoczyć. Teraz przynajmniej widzę, kim byliśmy. A raczej czym. Nieposkładaną plątaniną niedorzeczności i sprzecznych sobie cech. Żadna, kurczę, miłość idealna. Nic z tych rzeczy. Prędzej czy później dziwne uczucie zwane tęsknotą zacznie blaknąć, a wiec po co na siłę je zatrzymywać...Zerwijmy już z oczy te komiczne maski. Chociaż podobno przyszłość zależy od nas, to
NIE łudźmy się. Optymiści różnią się od nas tym, że nie bolą ich upadki. Wyjęli sobie z głowy miękki i gąbczasty mózg, przyczepiając go do tyłka by, spadając, go nie potłuc. Chroni ich to przed bólem. Ale nie przed porażkami. Ja tak nie chcę. Nie chcę żyć bez jakichkolwiek amplitud temperatur uczuć. I taki chyba jest sens. Poznać skrajności życia. Poznać jego zalety, wady i cenę. Tak sobie myślę teraz... Wady znam. Cenę? Raczej też. Ale.. Zalety? Niewiele. Poznam je. Nie z tobą. Przy tobie mogę tylko poznać na wylot proces przeliczania odległości na mapie na odległość w terenie. Nie chcę tak. Nie, nie, nie. Dosyć. Kończymy to. Dziękuję Bogu za te chwile, szkoda tylko, że modlimy się do innego nieba.
Mam zamiar śmiać się z momentów,
gdy wierzyłam w twoje słowa.
Wyjęli sobie z głowy miękki i gąbczasty mózg, przyczepiając go do tyłka by, spadając, go nie potłuc.- dooobreeeeee
OdpowiedzUsuńTa odległość? Skąd to znam. Kiedyś myślałam, że jestem wielce zakochana i jeździliśmy parę razy te 140km od siebie. Czy żałuję? Chyba nie, bo wspomnienia są piękne. Może to jak to się skończyło już takie piękne nie jest, ale jednak to pierwsze przeważa. A teraz przez ostatni czas myślałam, że znowu się wpakować mogę w coś, co przecież tylko mnie zrani, nie wpakowałam się, ale czy to znaczy, że mnie nie zraniło? Chyba zraniło, bo chwile smutku nie są spowodowane tylko post-rockami. Miłość rani, ale warto ryzykować. Mnie się nie udało, ale może kiedyś się uda jak nie mi to może Tobie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, bo w sumie klimatycznie nowy wpis podobny.