czwartek, 22 września 2011

18. (106)

CZY jest w porządku, gdy tęsknota miesza się z radością, tylko w związku z brakiem innych uczuć w sercu? Czy jest w porządku, gdy, będąc tyranem, nazywamy się jednocześnie ofiarą, bo przecież winni są wszyscy? Granica między dobrem a złem jest tak cienka, jak nić. Tak łatwo ją przekroczyć. Tak łatwo ulec pokusie i zacząć nie tyle bać się bólu, co go sprawiać. A przecież wszyscy JESTEŚMY tacy sami... Niszczymy swoje lustrzane odbicia - świadomie, czy nie, to jednak, cały czas łamiąc jakieś granice, nie wahamy się. Ja w  tej chwili jestem chyba na skraju dobroci i zła. Jestem tego świadoma i dostrzegam konsekwencje. Tak naprawdę nie wiem, czy jeszcze czuję. Mam w sobie jakąś dziwną pustkę, skutecznie zagłuszającą wszystkie możliwe głosy: głos serca, głos rozsądku, a zwłaszcza... głos sumienia. Tracę kontrolę, a nie powinnam. Nie potrafię ocenić swojego postępowania. Nie klasyfikuję się ani do grupy o nazwie "dobro", ani do miejsca o przydomku przeciwnym. Popełniane przeze mnie błędy są warte jedynie wyszydzenia. Szkoda, że dostrzegam to dopiero teraz, no, ale przecież ktoś już kiedyś na moją korzyść stwierdził, że lepiej późno, niż wcale. JESZCZE niedawno rysowałam przyszłość w ciepłych barwach. Rzeczywistość jest zupełnie odwrotna. Potoczyło się inaczej, niż oczekiwałam. Co wyniosłam z tej lekcji? Czas na zawsze zostać pesymistką. To pozwoli mi unikać zawodzeń. To pozwali mi widzieć świat takim, jakim jest i nie liczyć na dobro od losu. Chyba tylko tyle mogę zrobić...
Nie, nie jest bardzo źle. Jest nie tak. Jest nieswojo, nie według mych planów. Prosiłam Boga o coś innego. Najwyraźniej mówiłam zbyt cicho. Zbyt mało czasu poświęciłam na dręczenie kolan. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. MYślałam o cudownej przyszłości, bezchmurnym niebie i uśmiechu. A teraz mam, mili państwo. Mam. Ale tylko to, na co zasłużyłam. Czyli nic.
Nic?
Złe słowo.
Mam wiele, ale to wszystko mija się z celem. Przyszłość nie nadchodzi, wciąż ta pieprzona teraźniejszość. Niebo wcale nie jest jednolicie niebieskie, to tylko te chmury przykryły je doszczętnie, imitując bure sklepienie. A uśmiech? Szczery? Tylko przez łzy, gdy sama do siebie szepczę "Co, przez nią/niego/nich (niepotrzebne skreślić) będziesz ryczeć?"...



Choć, wezmę cię za rękę
i pokażę świat, którego 
nie jestem w stanie
zrozumieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)