niedziela, 10 lipca 2011

7. (78)

Czuję się odmieniona. Wyjazd do Lichenia dał mi naprawdę wiele. To nie tylko czas spędzony z bliskimi ludźmi, ale też połączenie pożytecznego z przyjemnym. Śmiech i łzy. Będę to niezmiernie miło wspominać. Będę pamiętać złowrogi cień flagi o 23.00, będę pamiętać tego księdza, będę pamiętać "inteligentne" rozmowy w autobusie. To wszystko działa na mnie leczniczo. Dawno się tak nie śmiałam. Dawno nie byłam aż tak do bólu sobą.
Nie do końca wszystko się już ułożyło. W głowie nadal kołacze mi się mnóstwo problemów. Jest jeszcze mnóstwo spraw do wyjaśnienia. Ale nie teraz. Nie miejsce, nie pora. Dosyć wybiegania w przyszłość. Jak to mówi moja babcia "Ja pierdolę, ale faza!".
Zaczynam odzyskiwać wiarę w te wakacje. Zaczęły się niezdarnie, no, ale przecież początki zawsze są trudne. Teraz nie żałuję, że wyszło tak, jak wyszło. Przestałam też histeryzować i wymagać od innych łaski. Jest wokół mnie mnóstwo ludzi. I racja, lepiej nie szukać sobie osoby pełniącej rolę pępka świata. Wszystko zależy tylko ode mnie. I to ja zadecyduję, z kim będę "marnować" czas.
Co teraz myślisz?
Pewnie coś w stylu "Ale mnie załatwiła. Zrobiła to samo, za co ja dostałam kazanie!".
Cóż...
Witamy w klubie egoistów.





Mua.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)