piątek, 1 lipca 2011

1. (72)

Cisza. Wszyscy wyszli, zostawili mnie sam na sam z tą obrzydliwą pogodą. Deszcz głucho obija się o metalowe ścianki rynny, kapie bezmyślnie na brudny parapet. Tak, na efekty nie trzeba było długo czekać. Trzy krechy. Trzy powody. Bo nienawidzę siebie, bo nie jestem wymarzonym ideałem, bo wszyscy widzą tylko moje wady i nieustannie porównują mnie do innych. Tak, to to, o czym myślisz. Tak, przyjaźnię się z żyletką. Tak, zachowuję się jak rozwydrzony bachor.
Przydałby się spirytus salicylowy. Potęguje ból. Pomaga szybciej zapomnieć. Ale trudno, niedawno wykorzystałam ostatnie mililitry. Obędzie się i bez. Wystarczy, że dopięłam swego. Teraz mogę już przestać niespokojnie oddychać.
Niszczę się, wiem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Zrozumieć może mnie tylko ten, co także ratował się widokiem krwi i przenikliwym cierpieniem. Wszyscy pozostali... mogą myśleć, co tylko chcą. Dosyć mam wiecznego podporządkowywania się wymogom ludzkości. Póki co, nie chcę nic zmieniać. Tak jest dobrze. Nikt nic nie wie, nikt nie widzi. Sztuczny uśmiech, wieczna gra.
Po co cokolwiek zmieniać? Przyzwyczaiłam się do swojej roli. Nie przestanę udawać. Nie wiem, co mnie tak przy tym trzyma. Może świadomość, że jestem bardziej przebiegła i sprytna niż kiedyś. Bardziej... doświadczona.
"I coraz bardziej nieludzka...", podpowiada cicho głos sumienia.
A kim są niby ludzie? Nie chcę należeć do tego gatunku.
Zbyt wiele zła dosięga mnie ze strony ludzi.
Lepiej zostać egoistą i godzinami wpatrywać się w lustro.


Zaryglowałam drzwi,
już nikogo tu nie wpuszczam.
Serce nie jest domem do kupna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)