wtorek, 17 maja 2011

13. (43)

Zakazany owoc kusi. Zakazany owoc staje się symbolem szczęścia, dostatku i beztroski.  Zakazany owoc przyciąga, hipnotyzuje, dostarcza nieopisanych wrażeń. Teraz już wiemy, że nawzajem stanowimy dla siebie pewnego rodzaju zakazany owoc. Zdajemy sobie sprawę z konsekwencji spotykania się, wiemy, jak dużo możemy zapłacić za przebywanie ze sobą. A jednak wielka miłość wygrywa. Łamiemy zasady dla kilku chwil spędzonych razem. Dają one więcej radości, niż cokolwiek innego. Przez pewien czas nawet nie myśli się o niebezpieczeństwie. Istnieje tylko tu i teraz - ważna jest możliwość śmiania się... choćby z papierka leżącego na chodniku. Ach, gdyby tylko to mogło trwać wiecznie... Ale niestety, musimy odpokutować za swoje bezmyślne poczynania. Błędy, może z perspektywy czasu wcale nie takie niewybaczalne, nadal zbierają swoje żniwo. W postaci strachu, bólu po telepatycznym pożegnaniu, podczas którego nie dane było nam nawet zastygnąć w mocnym uścisku. W plonach naszych złych decyzji jest też miejsce dla moich łez. Ledwo zdążyłam uwierzyć w twoją obecność przy mnie, a zaraz potem trzeba na nowo przyzwyczajać się do codzienności, w której kontakt zapewni nam gadu gadu bądź telefon. A to już nie jest to samo. Zaledwie przedsmak tego, co zgotowałby nam los w wakacje. Teraz... możemy tylko pomarzyć o udanych feriach letnich. Niby razem, a jednak... wciąż osobno. Nieustannie na naszej drodze pojawia się coś, co perfekcyjnie potrafi popsuć aurę szczęścia. Wątpię, czy kiedykolwiek, mimo wszelkich starań, uda się żyć jak kiedyś. Nadzieja istnieje - nie przeczę. Ale przez nią czeka nas tylko jeszcze większy zawód i rozczarowanie.
A jeśli to znak? Znak, że rzeczywiście czas zacząć kryć swoje istnienie? Znasz przecież historię Romea i Julii. Czy tak nie byłoby lepiej i w naszym przypadku. Schowajmy to, co nas łączy do kufra tajemnic.
Nie.
Nie mogę tak mówić.
Szczerze? Kompletnie nie wiem, co robić. Boli mnie serce. Chciałabym je wyciąć wielkim nożem, tak, by było dużo krwi i bardzo bolało.
Ludzie, pozornie bliscy, nie rozumieją, ile dla siebie znaczymy.
A my wiemy...?
Na Boga! Widzisz? Bez ciebie wątpię już nawet w nas. Daj mi siłę. Bo kto, jak nie ty, będzie pomagał mi żyć, oddychać i... otwierać kłódkę przy rowerze? Sama nie dam rady. Co robić?
Załamać ręce, zakryć twarz. Tak łatwiej.
Tchórz ze mnie.
Cierpiący, obolały tchórz.
Boli...
Boli...
Ból mnie zabija!


...i nie mogę zwalczyć tego bólu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)