niedziela, 1 maja 2011

1. (31)

Tak. Znów stoję na linii startu. Znów boję się ruszyć. Przed sobą widzę wiele przeszkód. Nikt nie daje mi gwarancji, że je pokonam. Czy się boję? Głupie pytanie. Drżę ze strachu, widząc swoją straconą pozycję. Poza tym, wokół mnie już nie ma nikogo. Biegnę całkowicie sama, nie ma już nikogo, kto podałby mi dłoń w razie upadku.
Choć nie, jednak nie jestem sama. Gdzieś tam, u kresu drogi czeka na mnie Czarna Dama. Ona mnie przyjmie, utuli, obejmie swą zimną ręką. Zada tylko jeden cios. Śmiertelny. O, jakże bardzo chciałabym już do niej dobiec! Przez chwilę poczuć się wyjątkowo. Nadać czemuś sens.
To może się spełnić. Musze tylko biec szybciej, nie oglądać się, nie zwracać uwagi na przydrożne kuszące szanse odwrotu. Brnąc do celu zapomnę o przeszłości. Będzie przyświecała mi myśl o końcu cierpienia i bólu.
Nie obiecuję, że przestanę płakać. Jestem przecież tylko marną ludzką istotą, człowiekiem. Wstyd mi, bo tak bardzo niszę swą osobą dzieło stworzenia. Ośmieszam Boga swą postawą. Jestem jedną z wad jego prawie idealnego dzieła. Być może rzeczywiście nie pasuję do tego świata. Widzę, jak bardzo ciężko jest mi stawiać kroki po tej obcej, nieznanej ziemi. Jak sierota wyrzucona z waszych serc błąkam się, szukając miejsca, gdzie nie dosięgnie mnie ludzki egoizm i znieczulica. Tak mi zimno... Przeraźliwie. Nikt nie chce mnie przytulić. Nikt nawet na mnie nie spojrzy. Ja - bezdomna, zabłąkana, NICZYJA.
Losie, zwany też przeznaczeniem, znienawidziłam cię do reszty. Zesłałeś na mnie kataklizm, tsunami, niewidoczne dla innych. Potraktowałeś mnie wybitnie okrutnie. Litości! Czy wiesz, co to znaczy ból? Czy wiesz, co to znaczy cierpienie? Czy wiesz, jak wygląda powolna, długa śmierć duszy?! Nie? Spójrz na mnie. Właśnie tak wygląda wewnętrzne zmierzanie do śmierci. Właśnie tak wygląda przeciwieństwo szczęścia. Właśnie tak wyglądam ja.
Użalanie się jest marną receptą. Tylko pogarsza to, co wydaje się być szczytem smutku. Sama, choć w tłumie, staram się oszukać ludzi. Nikt nie może widzieć tego, co czuję. Niewielu naprawdę to rozumie. A jeszcze mnie z nich chce zrozumieć. Tęsknota schodzi na drugi plan. Zaczynam rozumieć słowa Szymborskiej "nic dwa razy się nie zdarza". To coś więcej niż oryginalność chwili. to powód, by zaprzestać powracania myślami do dawnej codzienności, otulonej radością. To się już nie powtórzy. Teraz już wiem na pewno. Nic dwa razy się nie zdarza.
I nie zdarzy...


Pif paf.
Witaj, nowe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)