sobota, 30 kwietnia 2011

30.

Wściekła jestem jak cholera. Jeden z gorszych dni. Szaleję w środku, wrze we mnie. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Cóż, mam szczerą ochotę wydrzeć się na wszystkich pozostałych domowników, ale wiem, że tego czynić dla własnego dobra nie powinnam. Tak więc pozostaje mi tylko rzucanie poduszkami. Powiedzmy, że pomaga...
Postanawiam zacząć nowy etap. Lepszy. Bardziej zdyscyplinowany. Przemyślany. Od jutra. Dziś pozwalam sobie jeszcze na odrobinę lenistwa. Czas zabrać się porządnie za oceny. Rodzina bliższa, jak i dalsza oczekuje ode mnie biało-czerwonego paska na świadectwie. I wolę nie myśleć, co będzie, gdy nie uda mi się sprostać ich wymaganiom. Poza tym... ogólnie pasowałoby nadać trybowi życia nieco ogłady. Więcej zasad. Na razie, co prawda, nie jestem w stanie zrezygnować z melancholijnych wieczorów. To takie dla mnie bolesne, ale bliskie. Przyzwyczaiłam się do uczucia osamotnienia. To niemal codzienny rytuał, a w weekendy dodatkowo ze świecami i oranżadą. W ramach wyjątku mama czasem kupi mi Karmi. Po zmroku nadchodzi jedyna chwila - tylko dla mnie.
Zastanawiam się, czy nie powrócić do czarnych ubrań. W kolorze jest mi tak... nieswojo. Nie, lepiej nie. Dość mam tych wnerwiających uwag nauczycieli w moim kierunku. Nie chcę zbytnio odbiegać od ich ideału. Przynajmniej przed wywiadówką...
I oto proszę, ujawnia się dzisiejszy brak weny twórczej. Pisanie o wszystkim i o niczym. Gratuluję, Natalio, gratuluję.
Schodzisz na psy.


- Wiesz, czego pragnę?
- Czego?
- Chcę ci, kurwa, porządnie przypierdolić! Za wszystkie wylane łzy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)