środa, 27 kwietnia 2011

28.

O, słodka towarzyszko... Melancholio, owiana tak niekorzystną opinią. Uchodzisz za symbol rozdarcia i wewnętrznej pustki.  A przecież jesteś tak wspaniałą przyjaciółką. Nie chcesz, bym przestała płakać. Pozwalasz mi wylać z siebie złość spowodowaną podłym światem, a zwłaszcza, podłymi ludźmi. Okładasz mą dłoń pocałunkami zimnymi jak lód, mówisz "Nie wstydź się, piękna, płacz, jest mnóstwo powodów. Zobacz, odchodzą od ciebie bliscy, nie spełniasz się tak, jakbyś chciała, musisz udawać radosną. Płacz! Tak trzeba!"  Ja się słucham. A potem usypiam, wtulona w twoją miękką poświatę. Sprawiasz, że w mych snach widzę śmierć. Wybawienie. Marzenie. Sens. Budzę się często z krzykiem. Ale ty natychmiast uspokajasz mnie, głaszczesz, wywołujesz potok słonej wody. Rano... odchodzisz. Zostawiasz mnie samą. A ja... momentami nawet szczerze się śmieję. Mija kolejny dzień, powiedzmy, nawet udany. Wówczas znów wracasz. O, jak miło. Jak cicho. Uderzasz mnie swym zimnym podmuchem, aż się krztuszę. Tęskniłam za tobą. Kocham cię. I nienawidzę jednocześnie. Łączy nas niewidzialna obrączka utkana ze strużek krwi. Choć chcę ją zdjąć, nic nie skutkuje. Tkwi na mym palcu, niezauważalna, a tak bolesna. Chciałabym, byś odeszła. Choć wiele ci zawdzięczam. Ty jedna do końca mnie rozumiesz. I uwydatniasz ból, jakbyś polewała rany roztworem soli. Tak trzeba? Czemu? W imię czego? Milczysz. Nie jesteś tak idealna, jak sądziłam. Nie wiesz wszystkiego. Nie znasz radości. Kiedyś dobrze było mi i bez ciebie. Usypiałam z nadzieją, z uśmiechem.
Złodziejko! Zabrałaś mi kawałek mnie! Wyrwałaś z serca radość! Dało ci to satysfakcję?!
Wybacz, najmilsza. Nie słuchaj mnie. Wiesz, kim dla mnie jesteś. Ukojeniem. Przy tobie nie muszę niczego udawać. Akceptujesz mnie taką, jaką jestem. Nie przeszkadza ci moja słabość, wrażliwość i naiwność. Każdy dzień uznajesz za nieważny. Tylko wieczory pozwalają zdjąć z twarzy sztuczną, uśmiechniętą maskę. Nie umiem się z tobą rozstawać. Pamiętam, jak ratowałaś mnie, gdy podawałam rękę Czarnej Damie. Szeptałaś, że jeszcze za mało cierpiałam. Że to nie czas. Teraz już wiem. Jestem tu, bo tak chciał Bóg. On przewidział w moim scenariuszu mnóstwo miejsca na łzy. Zagram swą rolę do końca. A ty, wieczna dublerko, podpowiadaj mi, co robić. Podaj rękę, gdy niewierni Tomasze podstawią mi nogi. Zniszcz to, co utrudni mi drogę. Tobie dziś zaufałam...


Żałuję, że odchodzicie. Ona jedna zostanie. Na wieki.
Nie musicie palić zniczy na mym grobie.
W mym sercu tli się wielki płomień nadziei.
Zbędne mi wasze litości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)