wtorek, 5 kwietnia 2011

2.

Czasami dopadają mnie chwile, gdy zaczynam widzieć jakąś iskierkę nadziei. Trwa to krótko. Równie szybko jak ją dostrzegam, tak szybko bezpowrotnie znika. Modlę się, żeby to kiedyś minęło. Żyję tak krótko. A już mam tego życia dość. Bywają też chwile, gdy wpatruję się bezmyślnie w ścianę i nie widzę w niczym sensu. "Taki wiek"? Jasne. Zwalmy to na hormony. Im i tak wszystko wisi...
Udawanie, że wszystko jest OK przestaje mi się udawać. Wracają takie dni jak dziś. Smutne. Samotne. Nie dlatego, że jestem jakaś odosobniona. Wokół mnie jest wielu ludzi. Ale nie czuję się potrzebna. Samej... może jest nawet trochę lepiej. Ja zawsze żyłam... jakby obok, jakby pod prąd. Gdy jestem sama nie muszę udawać radości.
Z wieloma osobami powinnam szczerze pogadać. Ale nie ma na to czasu. Wszyscy zabiegani, żyją z dnia na dzień i niby wszystko jest w całkowitym porządku. Nie, nie jest. Nie wiemy już, co nas łączy, a co dzieli. Rozmowy ograniczają się do głupich, bezcelowych żartów i omawianiu napisanego sprawdzianu. Gdzie jesteśmy "my"? Gdzie nasza dawna przeszłość? Pozwoliliśmy jej odejść. Szarość stała się codziennością. Zgadzamy się na to. Nie protestujemy. Bo tak łatwiej.



Samotność to najgorszy ze sposobów umierania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)