niedziela, 17 kwietnia 2011

17.

Wczorajsza energia i pozytywny tok myślenia udzielał mi się także dzisiejszego ranka. Właściwie jeszcze pół godziny temu tryskałam energią. Już mi przeszło. To właściwie dobrze. Codzienność pozostaje codziennością.
Odkrywam w sobie coraz więcej lęków. Głównie przed światem. I przed byciem sobą. Obawiam się mnóstwa rzeczy, noszę w sobie niezliczone ilości fobii, niektóre nawet jeszcze nie nazwane. Właściwie boję się normalności. Wątpię, czy samotność kiedykolwiek odejdzie. Tak, wiem, zaprzeczam sama sobie. I to też jest problem. Zmieniam się w niepojętnym tempie. Czepiają się mnie różne "humorki", wahania nastroju. Nie panuję nad tym, może nawet i nie próbuję walczyć. Bo po co? Dla innych? Oni już dawno mnie opuścili. Dla siebie? A kim ja jestem?
Cicho oddycham w zamglonym smutkiem pokoju. W głowie kołacze się wciąż ta sama piosenka. Czas płynie, zegar przypomina mi o tym swoim tykaniem. Dzień po dniu, noc za nocą. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek znajdę w sobie tyle siły, by przebić ta skorupę, barierę, jaka dzieli mnie od dawnego "ja". Doprawdy, co życie robi z człowiekiem? A co człowiek robi z życiem? Marnuje je, tak jak ja. Ale po co się starać? W końcu  i tak wszyscy umrzemy. Zakopią nas w czarnej, zimniej ziemi, trochę popłaczą, potem zapomną.
Boże, po co kazałeś mi żyć?


Zagubiona w ciemności czekam z nadzieją na znak
Gdzie zamiast tego jest tylko cisza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)