poniedziałek, 11 kwietnia 2011

12.

Brakuje mi odwagi. I nie mówię tego tylko w związku z Tobą. Mówię ogólnie. Ciężko mi stawiać pewne kroki w życiu. Boję się konsekwencji. Ale przede wszystkim obawiam się twojej reakcji i odpowiedzi. Choć dziś i tak nie czuję się tak źle, jak wczoraj, to panicznie ogarnia mnie strach. Bóg jeden wie, czy uda nam się to wszystko uratować. A jeśli nie...
Cóż, smutek wraca. Właśnie poczułam ciepło spływającej po policzku łzy. I to nie ta łza najbardziej boli, tylko to, że jeszcze nie tak dawno napisałabym ci o tym, jak mi smutno. I trochę by mi przeszło. Ale w obliczu naszej obecnej sytuacji, niestety, nie mogę tego uczynić. Dobrze, że mam jeszcze innych ludzi wokół siebie. Nie muszą nic robić. Ważna jest tylko ich obecność. Razi mnie tylko to puste miejsce dla ciebie. Będę czekać, póki nie powiesz wyraźnie "koniec".
Druga łza. I trzecia. Płyną i skapują na moją koszulę. Parzą zmęczone, bezradne ciało. Wypalają rany w sercu. Nie wiem, ile takich dni jeszcze przetrwam. Co, na Boga, da mi siłę? Teraz... jestem sama. Nikt nie może mnie przytulić. Nikt nie może ze mną pomilczeć. Nawet pies woli swoją poszarpaną piłeczkę.
Najświętszy, umieściłeś mnie nie w tym miejscu, co trzeba. Jestem jak zbędny puzzel wrzucony przez nieuwagę do nieodpowiedniego pudełka. Nie pasuję tu. Jestem zbędna. Niczyja. Sama.


-Jak mam znaleźć w tym wszystkim sens,
jak odszukać cel cierpienia?
Podaj mi chociaż jeden powód, dla którego mam dalej to znosić.
Czemu milczysz?
-Bo odpowiedzi nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)