wtorek, 7 maja 2013

1. (314)

Wśród tej złości. Zgrzytów. Znajduję. Na nowo. Odpowiedzi. Na pytania zadawane skrawkiem świadomości, wśród których wciąż bisuje się jedno, podstawowe, zasadnicze: Co teraz będzie? Jak? Jak będzie?
Tak to jest, gdy zaczynasz komuś ufać, zaczynasz zrywać swoje metalowe szwy na wargach i wylewa się z Ciebie potok krwawych wspomnień, wylewają się hektolitry zgnilizny, gniecionej przez kilkutonowe serce na sznurku, wewnątrz, wewnątrz się wszystko zaczęło, to po pisanym przerywaną linią szczęściu, lekkim oddechu i gojących się ranach, jest wstręt. Wstręt. Wymiotuję swoją nadzieją, zaufaniem, naiwnością jak po butelce czystej, mam skacowane sumienie, chcę wypluć to prędzej, żeby nie nosić w sobie już tego żałowania, dręczenia się. Skrętoskłony tożsamości, zepsute lustra, bo brak w nich mojego odbicia, spływające po twarzy krople deszczu chmury znikąd, tyle niedokończonych epizodów, a taki nadmiar szaleństwa... Jestem pijana od Twojej troski. Mam pręgi na szyi, bo dusisz mnie mocno. Chce zgnieść Cię teraz całą swoją złością, a wydobywa się ze mnie skomlenie umierającego wilka, jestem oślepiona, razi mnie Twoje altruistyczne zaangażowanie. Kochasz. I po co Ci to teraz? Po co? Gdybym Ci pokazała epilog, tak zupełnie odwrotnie, na początek, nie na zakończenie, nie byłoby Cię tu, teraz.
Ja jestem przegrywaniem. Nie wchodź na pole, nie przesuwaj pionków, jestem poddawaniem się, nie graj, nie niszcz bram spokoju, które zbudowałeś.
Kilka ran szarpanych, głaszczę skórę przez warstwę metalu. Już dobrze. Już lepiej. Oddychaj. Proces zapominania właśnie został uruchomiony.
Zanim zupełnie opadną na ziemię, wtopią się w błoto nasze plątaniny zdań, nie zapomnij o jednym - dziękuję. Może nie za to, że żałuję. Niekoniecznie też za widzianą na horyzoncie zbrukaną przez nas przyszłość. Za wycinki lekkiej, słodkiej pustości, którą sobie czasem, z nudów, mechanicznie tworzę. Poprzez szklaną taflę oczu wciąż widzę i rozumiem, wciąż znam na pamięć scenariusze.
Nie jestem rozczarowana. Nie jestem smutna. Nie mam depresji i nie wieszam się na firankach przyczepionych do karniszy. Jestem zraniona.
Interpretuj to dwojako.


Suddenly my eyes are open,
Everything comes into focus.

post pisany przy utworze (absolutnie genialnym):
Hurts - Illuminated

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)