środa, 3 kwietnia 2013

1. (311)

Jest to pierwszy post z serii pt. "Recenzje", którego rozpoczęcie zasugerowała mi jedna z czytelniczek.  Jeśli nie czytasz książek (shame on you!) lub nie lubisz takiego promowania, omiń ten wpis.
Nie martwcie się jednak, tego typu posty nie zdominują bloga, pojawiać się będą bardzo sporadycznie, proporcjonalnie do ilości wartych uwagi książek, filmów etc. w moim życiu.

Dzisiejszej recenzji (to nie jest odpowiednie słowo - nie chcę oceniać niczego wg konkretnych kryteriów, to raczej moja subiektywna opinia i refleksja, niżeli recenzja - jednak z braku określenia, niechże pozostanie i ta nieszczęsna recenzja) chciałabym poddać książkę Ewy Ostrowskiej: "Abonent czasowo niedostępny".


O czym jest książka?
Tematyka nie jest z całą pewnością łatwa - dotyka problemów molestowania, zagubienia, odrzucenia i strachu. Podobno jest to oklepany wątek, którego sukces bazuje nie na wartości literackiej, lecz na pokładach ludzkiej litości. Jest w tym odrobina prawdy - ja sama niechętnie zaczęłam tę lekturę czytać, wydawała mi się być jedynie zapełnieniem aktualnej pustki, wynikającej z braku nowych pozycji do przeczytania. Jakiekolwiek dzieła, poruszające zagadnienia trudne, opisujące ludzką krzywdę w krystalicznym wydaniu sprawiają problem, gdy chcemy oceniać - no bo jak?: patrzeć na treść, która rzeczywiście wzbudza w nas współczucie i ból, czy też zupełnie odsunąć emocje i analizować jedynie język, środki stylistyczne? Sądzę, iż, jak w wielu przypadkach, należy posłużyć się metodą złotego środka. Tak też postaram się uczynić.
Pani Ewa Ostrowska wyodrębniła dwa główne rozdziały: Rana oraz Nadzieja. O ile ten pierwszy był przesiąknięty bólem, tak niewiarygodnie mocnym i dosadnym, to w drugim pojawił się pewien niepokój, czy oby na pewno jest to dramat i czy przypadkiem za chwilę nie będę miała do czynienia z ckliwym romansem. Obawa rozmywa się, pozostawiając jednocześnie smutne przeświadczenie, że opowieść Ostrowskiej to historia życiowego tsunami - zakończonego wzniosłym stwierdzeniem "Masz przed sobą , Marta, całe życie" w funkcji nadziei - ale nadal tsunami. 
Boli mnie ta książka przeraźliwie, i właściwie podczas jej czytania także byłam zupełnie niedostępna, wplątana w świat bohaterki, Marty, pochłonięta bez reszty. 

Jak się książkę czyta?
Zaskakujące, książka wciągnęła mnie, mimo trudnej treści. Była rozerwana pomiędzy "jeszcze tylko jeden rozdział, naprawdę, ostatni" a "jak tak szybko będę czytać, to zaraz książka się skończy, a przecież tak bardzo chcę odwlec tę chwilę". Co prawda spodziewałam się nieco innego zakończenia - odniosłam wrażenie, że autorce nie chce się pisać, że już ma mdłości i pragnie jak najszybciej ujrzeć słowo "koniec". To jednak nie niszczy całokształtu utworu i pozostawia myśl, że być może taki właśnie był zamiar. 

Jaki jest styl literacki autorki?
Jak go opisać jednym słowem? Ironiczny. Pani Ewa balansuje na linii inteligentnej zgryzoty, nie tracąc przy tym taktu. Dialogi cudownie płyną, czytelnik niemal słyszy, jak postaci kłócą się, widzi oczyma wyobraźni ich mimikę, gesty, dostrzega szczegóły. Częste niedopowiedzenia działają na korzyść mojej oceny, lubię niezamknięte watki, urwane zdania, poste linijki po wypowiedziach. Język nie jest trudny, co podoba mi się zwłaszcza, gdy mówimy o emocjach. Narracja często zmienia się z trzecio- na pierwszoosobową, wówczas płynące z głębi serca bohaterów słowa wręcz powinny być proste - nie mylić z banalne.

Książkę oceniam na 6 w skali od 1 do 6, przy czym nie jestem zafascynowana w 100 %-ach. Mam swoje uwagi, zwłaszcza we fragmencie obficie przesączonym rzekomą "miłością", co w świetle całej książki stanowi nikły odsetek. 
Polecam, jednak zaznaczam, iż osoby o słabych nerwach mogą je sobie jeszcze bardziej postrzępić.

Mam nadzieję, że moja opinia się podobała ;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)