piątek, 1 lutego 2013

1. (301)

I znowu będziesz sobie na dobranoc szeptać do stanów lękowych i setnych oblicz podświadomości ciągi litanii bez przerw na oddechy, w którym gęsiego ustawią się obelżywe synonimy Twojego imienia. Suko. Będziesz rozrzynała swoją głowę jak tort urodzinowy i bała się bardziej krwotoku krwi niż wiecznej senności umysłu. Znów, wróci do Ciebie pasja bycia najgorszą, najsmutniejszą i najbiedniejszą rośliną na miedzy, która tak bardzo niczyja, nie potrafi przestać myśleć o samej sobie. Zanurzona po uszy w osoczu poczucia winy, rozporcjonujesz sobie cierpienie. Poplączesz się w wrzasku wściekłości i łzach słabości. Wszystko stanie się znowu takie... normalne. Znajome. Kiedy ostatni raz się zabijaliśmy, ha? To było właściwie całkiem niedawno, prawda? Mam nadzieję, że nie wyszłaś z wprawy, bo dość mamy intruzów zabierających nam prawo do prywatności. Dość mamy sytuacji, gdy wyrywa się z dłoni noże i piły motorowe i nie pasują do sytuacji wyrwane z lewej półkuli wytłumaczenia, że obieraliśmy ziemniaczki.
Hej, Ty, szklany okruchu w eterze, zasnęłaś, płacząc sobie w kącie ciszy? Zgubiłaś wątek? Milczysz sobie, by pasować do pogody czy może chcesz przed własnym sumieniem ukryć, że nawet OBWINIAĆ się racjonalnie nie potrafisz? Hej, Ty, kroplo spływająca po zimnej skórze, pomogę Ci. Powtarzaj za mną, głaszcz język, zwilż słowa śliną. su-ka-kur-wa-szma-ta-śmieć-ze-ro-nikt. Dalej, dalej, dobrze Ci idzie, nie poddawaj się, nie przestawaj. Z niewątpliwą gracją szepcz do lustra wierszyki ładnym, wyuczonym tonem, jak Cię uczyli Ci lepsi, mądrzejsi, wspanialsi przez wpływ działania czwartego przykazania. Wytrzymasz to, tak jak wytrzymałaś siedemnaście jesieni, tak jak te tysiące nocy, z powiekami nieposłusznymi i skulonymi z zimna nad źrenicami.
boiszsięsuko
Zmysły buntują się przeciw racjonalności. Drgającą dłonią jeszcze próbujesz coś ratować, lecz jedynie na rzewnych, skazanych na zapomnienie słowach się kończy. Przegrywanie ukryte za cząstkami czerwonych krwinek. Pięknie wyglądasz, gdy mnie słuchasz. Gdy słone potoki rzeźbią na twojej twarzy ciemne wzory, drgają usta. Nie chowaj się w poduszkę. Suko. Pokaż się no tutaj, wyraźniej. Tak wygląda, proszę państwa, zdychający człowiek. Zapamiętajcie to, proszę, na przyszłość warto wiedzieć. Takim już nie ma po co wtłaczać powietrza do płuc, bo egoistycznie zajęci są swoją duszą, która zupełnie nieracjonalnie egzystuje w świecie nie z tej ziemi.
Takim ludziom, proszę szanownych, już się nie pomaga.


Nothing's gonna make me feel this real.

post pisany przy utworze:
The Weeknd - Echoes of Silence

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)