niedziela, 21 października 2012

8. (291)

Chcielibyśmy jeszcze jakimś cudem nadać życiu smaku, aby było po nocach o czym rozmawiać. Aby cisze zagnieść natłokiem słów, natłokiem zdarzeń. Chcielibyśmy zrobić coś, cokolwiek, by to życie żyć zaczęło. A ja? A ja chodzę spać o dwudziestej drugiej i nie mam siły, aby wstać, nie mam czasu na śmianie, na żegnanie, na zaprzeczanie... Jakoś tak wyblakłam, marnując czas po kątach, znając smak tylko zimnej herbaty i śniąc już wyłącznie o niczym. Wlokąc się za pędzącym czasem - zrozumiałam. Zrozumiałam. Z perfekcyjną w swej prostocie świadomością. Nie śpię jak piękne dziewczyny z gładkimi ustami. Nie można mi czytać z żył na powiekach, bo oczy zaciskam i zagryzam wargi. Nie warto szukać we mnie zmysłowości, w moich ruchach, gestach, słowach. Zaczesuję włosy za ucho niezdarnie, szybko i na nic. spojrzeniem umarłym obdarzam ludzi i wielu z nich nie widzi nic. Płytkie są moje oczy, w lustrze nie mają odbicia. Tak z czasem dzieje się z człowiekiem. Czasem coś wyrywa z niego życie, zabiera mu je, ZABIERA, i od tej pory on musi być wrakiem. Bez względu na to, co chcieliby widzieć wszyscy inni, wszyscy lepsi i wszyscy mądrzejsi. Wbrew każdemu słowu krytyki, którym ktoś próbuje rozciąć nam czaszkę i ponacinać trochę kabelków w mózgu dla lepszego przewodzenia.
Czasami po prostu takie rzeczy się dzieją, takie chwile duszą człowieka.
Jestem tu, widzę las waszych dłoni na górze i nie potrafię zareagować. Za krótkie mam ręce, za mało w nich mięśni, niewiele w nich siły, niewiele nadziei. Niezliczone ilości dni wpadły w lejek zapomnienia i zmieszały się w brązową paćkę, w brudne zbiorowisko niechcianych zdarzeń, w kulę mokrego papieru, tysięcy kropli rozpaczy i pogiętych słów. Jestem dziś taka niedokochana. Krzyczy coś we mnie i woła o pomoc, a z każdą kolejną chwilą jakby tracę cudowne zdolności, by pięknie swoje wnętrze ubrać, wystroić w słowa. Tak, jakbym po drodze, nabijając stopy na coraz mocniej zardzewiałe gwoździe, które wam przypadkiem wypadły z kieszeni, wraz z krwią gubiła swoją siłę przekazu, moc jednoczenia bezkształtnych myśli z okrągłymi, obtoczonymi w lukrze słowami.
Jest łatwiej, niż się spodziewałam. Łatwiej patrzeć na wypływającą powolnym strumykiem duszę, niżeli trzymać ją w sobie, dusić. Mgła osiada na oknach, dźwięki szurają nutami po podłodze - siedzę. Powinnam tchnąć w zdołowane komórki, skądinąd, szare, powinnam ruszyć, odkopać, wyjąć coś ze sterty niedokończonych spraw, powinnam... Tak wiele powinnam, i Ty także, powinieneś być. Wszyscy powinniśmy ładnie się uśmiechać i grzecznie potakiwać na każde wpychane nam na siłę kłamstwo, a nie wegetować właśnie TAK, jak roślina, jak atomy tlenu w powietrzu, jak ja. Nie tak. Powinnam dostrzegać w chwilach jakieś znaczenie, a nie umiem, nie jestem w stanie, może trochę też nie chcę, nie mam siły i ochoty.
To się po prostu we mnie skończyło. Wyparowało jak woda z zapomnianego czajnika, wyciekło przez dziurkę od klucza.
To się po prostu skończyło.



Can I confess these things
To you?

post pisany przy utworze:
The xx - Night Time

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)