Widzisz, ja boję się czasu. Boję się, że mi go zabraknie. Że dni coraz szybciej będą biec, jak rozpędzone koło młyna popędzane silnym wiatrem. Że życia mi zabraknie, nie usłyszę wszystkich pięknych piosenek, nie przeczytam stworzonych dla mnie książek, nie ujrzę wodospadów i ziemskich rajów. Że mi zwyczajnie wszystko z rąk wypadnie i życia zabraknie, by cokolwiek pozbierać.
Zamknij oczy, przeczekaj bolesne szczypanie, piekący ból, ślady zmęczenia, przed którymi bronisz się usilnie, mimo którego nadal dobijasz się, katujesz, które ignorujesz, przed którym kłamiesz i szukasz w sobie wykreowanych nadzieją zapasów sił. Zamknij oczy i oderwij się, jak plaster od skóry, szybkim ruchem, oderwij się od swojej rzeczywistości, wlej w płuca tlen, do krwi dodaj spokój, wycisz sumienie i zapominaj. Powoli. Jakbyś wraz z oddechem wykrwawiała się, jakbyś sadystycznie wyrywała pojedynczo płatki kwiatom. Pluj na podłogę wspomnieniami, tnij liny, rozszarpuj skórę i wydłubuj drzazgi. Dziś nadeszła pora do kłamania, do pisania na duszy dużych, głośnych i ociekających fałszem haseł o tym, jak to brudną przeszłość łatwo z siebie wymazać.
Czekałam latami na oznaki cudu, na jakiś jeden, prosty gest, w którym utkwię sens. Czekałam latami i czekałam. Dziś wiem, że czekając, zasnęłam, zniknęłam, się zjadłam, tak głodna, tak chętna, tak zakochana w sobie nienawiścią egoizmu. Dziś wiem, że za czekanie nie dają nagrody.
Lepią mi się słowa w krtani, oklejają mięsne tkanki, brak mi czegoś, brak mi smaku, smaków, węchu, zmysłów. Brak mi ogrodów i oaz spokoju, które niebawem znikną wśród nocy. Słońce nam zajdzie, będzie zbyt ciemno, by dostrzec w gęstym mroku blask błękitnych oczu. Będzie zbyt głośno, by śmiech dosłyszeć i wychwycić najpiękniejsze na ziemi słowa aniołów, słowa tak ważne, słowa wśród nocy, których nikt może nigdy nie usłyszy. Drga mi serce, jakby tęskniło jeszcze przed rozstaniem, jakby mu przeszłość rysowała się zupełnie nie po myśli.
Gdziekolwiek będę, czymkolwiek będę, nie zapomnę, jak wyglądały silne, niosące wiarę w cuda dłonie, wskazujące tą dobrą, pośród wielu złych i złudnych, drogę.
Patrz w przyszłość. Żyj teraźniejszością.
''jak plaster od skóry, szybkim ruchem, oderwij się od swojej rzeczywistości'' :) podoba mi się to porównanie.
OdpowiedzUsuńW pamięć wbiły się też 'słowa lepiące się w krtani'.
Post nieco apokaliptyczny, - jakbyś chłodno patrzyła na koniec swojego własnego świata.
Nie bój się, działaj :) Ciesz się, bądź, żyj - nie ograniczaj się do myślenia o tym :)
Pozdrawiam,
Ł.