niedziela, 10 czerwca 2012

3. (259)

Stanęłam przed lustrem i mierzyłam się wzrokiem. Szkło patrzyło na mnie równie nienawistnie, co ja na samą siebie. Dokąd pójdziesz, idiotko, szeptało drganiem kryształu, gdy życie w końce weźmie cię brutalnie za kołnierz i rzuci na wycieraczkę? Phi. Kiedyś czas cię poharata, zobaczysz, jak własne słowa wypełzną z twoich ust a potem obrócą się o sto osiemdziesiąt stopni, by uderzyć centralnie w ciebie. 
Mogłabym pójść na pole i nazbierać mnóstwo kamieni, a potem rozbijać szklaną ścianę tysiąckrotnie, z wielką premedytacją i zaangażowaniem. Tyle rzeczy bym mogła, a nawet nie chce mi się umyć filiżanki. Zegary popadają w depresje, przecież są mi niepotrzebne. Przestrzeń ciśnie się do okien, szuka dziur, luk, cienkiego przejścia, oby tylko... Zostawić mnie? Czy można mnie zostawić? Czy przypadkiem nie trzeba uprzednio przy mnie być?
Przygryzam usta, gapiąc się tępo w sufit. Cienie dryfują po powierzchni moich źrenic, każdy szept w głowie odbija się echem od kątów zapomnienia. Strach wyciskam szybko z żył. Nie czekam. Na deszcz, na słońce, na noc, na dzień. Nie czekam. Od czekania dusza rdzewieje. 
Walka trwała, podczas gdy cel uciekał w przepaść małych liczb. Ciężko jest spać, gdy poduszki wrzeszczą o katach w czarnych, wykrochmalonych ubraniach. Każda sekunda bez działania automatycznie uruchamia myślenie. Zalewa śmieszne, galaretowate i różowe odnóża mózgu falą gęstego, lepkiego śluzu, w którym nie raz brodziłam jasnymi nocami. Nigdy nie sądziłam, że słowa mogą być z metalu, a przecinki z kolców róży. No, ale kto by się spodziewał, poczwarka chciała być motylem. Cóż to za chemiczna mutacja, co zrobiła ze mnie głupka?
Za dużo pytań. Za dużo. Dużo, mnogo, wiele. Chciałam tylko być czyimś kwiatem. Stać w wazonie i pachnieć miodowo-rześkim aromatem. Chciałam jeden, jedyny raz udowodnić samej sobie, iż nawet to, w co nie potrafię uwierzyć, gdzieś na globie pełnym śmieci potrafi cudem istnieć. Nie ufo, nie woda w proszku, a miłość. Miłość, dziecino. Tak, ta, o której wciąż drukuje się książki, co nie raz pokazana jest w filmach i za którą lubi się przebierać egoistyczna potrzeba bycia kimś ważnym. Nie tylko dla babci i psa. Dla kogoś, kto nie musi być, a jest. Przykre, nigdy czegoś tak idiotycznego nie widziałam.


Rope, candle and scissors.

2 komentarze:

  1. Mam pytanie dodajesz wpisy regularnie czy jak masz wene?

    OdpowiedzUsuń
  2. Różnie bywa, kiedyś dodawałam wpisy niemal codziennie. Z reguły zawsze staram się znaleźć czas na bloga, ale nie da się dzień w dzień ogarnąć szkoły, obowiązków i dodatkowo pisania. Wenę mam prawie zawsze, z tym nie ma problemu. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)