niedziela, 15 kwietnia 2012

13. (243)

Wszyscy pytają, czemu tak zbladłam. Pytało się rano łóżko, chwilę później zmartwione lustro, połamany stolik i uschnięta róża. Wszyscy pytali, czemu tak marnie wyglądam, czemu kąciki ust z dnia na dzień coraz bardziej opadają mi do dołu, jakby grawitacja była dla nich za trudną przeszkodą. Czemu oczy mi mdleją, dlaczego każde spojrzenie gaśnie po sekundzie. Czemu wstawiłam pancerne drzwi do serca i oszkliłam oczy?
Jestem tylko zmęczona, odpowiadam. Trochę za mało spałam, za mało jadłam, nie zmyłam makijażu. Tylko trochę mi słabo. Trochę brak mi magnezu. To przejdzie.
A potem płakałam. W kącie, bez światła i darłam się wniebogłosy, pytając, ile jeszcze można kłamać?! Ile jeszcze słów fałszywych przedrze się przez me spierzchnięte wargi?! Ile łez rozbiję cicho, klęcząc gdzieś w rogu podłogi....?
Przetarłam policzki chusteczką z ołowiu. Zakryłam ślady po umieraniu warstwą podkładu. Umyłam ząbki i nakleiłam uśmiech. Założyłam kolorowe szmaty, zakleiłam silikonem wszystkie rany. Poszłam żyć. Poszłam grzecznie pokazywać, jaka to jestem dziś szczęśliwa. Poszłam być radosnym dzieckiem, z masą wariactwa, z ogromem radości na wierzchu, a z śmiertelną chorobą pod szarą skórą. Z umieraniem wszczepionym jak czip. Z czystą esencją szaleństwa w rozpędzonym krwionośnym obiegu. Wszystko było tak, jak co dzień. Wszyscy ślepcy przeszli obok, o nic mnie nie podejrzewając. Wtopiłam się w ściany, wtopiłam się w powietrze. Gorzej, jeśli okaże się, że to nie moje zdolności maskowania, a przykry fakt, że po prostu już zniknęłam...
Pomazałam sufit krwią. Nikt mnie już tu nie polubi. Pokój tonie w snach i cieniach, nie zaproszę cię do środka. Chyba będę tutaj leżeć, aż zgniję i pokruszę się, rozłożę na dziurawym prześcieradle. Światło blaknie, bo się boi. Okno drży, a dachy mokną. Nie ma mnie. Nie ma. Nie ma, nie ma, nie ma, nie ma. Nie ma. Leżę sobie, leżę, przewalam po podłodze, jak stara ścierka gdzieś w szufladzie. Nie ma mnie i nie będzie. Abonent czasowo niedostępny.
A ja tylko chciałam wstać. Nie połamać wszystkie ręce, wszystkie nogi. Od kiedy moja głowa waży pół tony?


Without you I'm nothing.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)