czwartek, 1 marca 2012

1. (216)

Pomiędzy niewyraźnymi konturami moich wyobrażeń o szczęściu i nieszczęściu biednie i bezcelowo kołacze się ten stan, który trwa teraz, w tej rzeczywistości. Każda sekunda jest zaprzeczeniem poprzedniej, popadam ze skrajności w skrajności, z wściekłości w płacz, z płaczu w euforię. Wszystko, co dzieje się wokół mnie nie jest ani dobre, ani złe. Nijakie. Wszystkie barwy zasłania mi cienka, szara siateczka nałożona na powieki, która utkana jest z mojej byłej tajemnicy, ze świadomości zdrady za plecami. Nawet słońce wydaje się być wyblakłe, niczym nieodmienne od plagi szarych chmur. Rozmowy z powietrzem przestają być ulgą, samotność dusi mnie swoimi szponami, mimo tego tłumu bez oczu wokół. Zbyt łatwo uwierzyłam w optymizm świata. Sądziłam, że cała ta życiodajna siła mnie nie opuści, że załatałam wszystkie dziury i rany duszy, że tym razem zatrzymam ją w sobie. Myliłam się. Nie przewidziałam ciosających noży na mojej drodze, które w okamgnieniu porwały bandaże, jakimi okręciłam precyzyjnie każdy ślad po cierpieniu. Upadłam i myślę, iż nadal leżę. Patrzę, jak pode mną pojawia się kałuża z łez, krwi i właśnie tej anielskiej mocy, o którą walczę i która jest dla mnie niemal całym światem. Patrzę bezradnie, nie mogąc nic zrobić, jak jedynie czekać na uciszenie szlochu i rytmu serca. To dlatego nigdy nie chciałam, ani nawet nie potrafiłam być optymistką. Jestem człowiekiem, który woli być na dnie i nawet się od niego nie odzwyczajać, a niżeli spadać z hukiem z ostatniego pierwsza radości z gruchotem i odgłosem obijających się o kości organów. To upadki są najgorsze   - zwłaszcza te metafizyczne. Te, które nie ważne jak mocne by były, nigdy nie staną się ostatecznymi i śmiertelnymi. To dopiero wstając można umrzeć. Gdy serce nie wytrzyma siły zmian i pęknie w wyniku nadmiernego wysiłku. A co, jeśli ktoś umarł już dawno, na swój anormalny i psychiczny sposób?
Co mam zrobić, jak nie wyrwać serce i mózg i zakopać ich, razem, a najlepiej uprzednio podzióbać je obsesyjnie łopatą lub innych intrygującym, metalowym narzędziem, tak, aby teraz to oni cierpieli tak, jak ja przed nich od wielu lat? Co innego mam zrobić? Co by powiedział ten z nieba?
Spokojnie... Patrz w przyszłość. Przecież zawsze będzie też ten lepszy czas, jakkolwiek źle by nie było. To jest twoja rzeczywistość. Nie uciekaj od niej...


Czasami nawet walka wydaje się być zbędna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)