poniedziałek, 16 stycznia 2012

14. (189)

Lepiej nic nie mówić i nic nie robić. Tak po prostu jest lepiej, choć, wbrew pozorom, wcale nie łatwiej. Myśli wzbierają na sile, gdy ciało pozostaje bezczynne. To ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, chowanie siebie pośród nauki i udawania jest zbyt ciasne, by czuć się komfortowo. Lecz przecież świat nie ma czasu na nostalgię i szukanie sensu. Tego nikt nie chce kupić, bo to nie w modzie. Cierpienie staje się czymś szufladkowanym do półki z napisem "pesymista". to kategoryczny błąd- do bólu ma prawo każdy. I każdy go ma, choć nie każdy czuje. Wielu z nas ma swoje własne, sprawdzone sposoby, by stłumić krzyk duszy, by urwać go w połowie wyrazu i zakopać pod chmarą nic nie wartych czynności. Każdy ma w zanadrzu jakiś trujący antybiotyk z sygnaturką czaszki na tle krzyżujących się piszczeli. Cudowny środek, w kolorowym opakowaniu, o dobrym smaku. Wywołuje sztuczny uśmiech. I zabija. Dlatego warto pozwolić, by to, co ma nastąpić nadeszło we właściwym sobie rytmie, w niestłumionym niczym odgłosie, we własnym czasie. Czas nie jest lekarzem, nie daje odpowiedzi, ale... w magiczny sposób ucisza, pozwala się oczyścić, przy czym nie śmie popędzać i grozić. Każde doświadczenia są przydatne, bez względu na ich charakter. Więc nie bój się zatrzymać, spojrzeć w niebo i myśleć. Nie zganiaj z twarzy wesołych płatków śniegu, wirujących pośród atomów tlenu i azotu. Niech topią się od ciepła twojej skóry. To znak, że jeszcze żyjesz. Pozwól twoim oczom gubić się pośród bieli, pozwól im się mrużyć od rażącej barwy puchu. Płacz. Krzycz. Milcz. Rób to, co każe ci dusza. Rób to, co chcesz. Wyjdź na pole, pójdź do lasu, rusz się, rusz, żyj. A gdy już zostaniesz sam, to pozwól sobie na wolność. To chyba jedyna zaleta samotności - ten pozytywny aspekt oczyszczenia. Nie, to nie fajerwerki i gra orkiestry. Wielkie rzeczy dzieją się w człowieku i nie sposób ich zobaczyć bez patrzenia sercem. Czy warto? Warto. Wiem z własnego doświadczenia. Wiem, jak bardzo cudowną moc mają łzy, jak ważne jest wycie z bólu i zaciskanie pięści. To jak prysznic zimną wodą. Z początku szok, a potem tylko ulga. Ulga, która nie jest wcale pustką. Jest stanem lekkości. Jest stanem, gdy cierpienie, co zabrzmi paradoksalnie, nie boli. Jest. Tylko jest. Błądzi żyłami, a nie wchodzi do serca. Jest samo. Beze mnie. Samo...
Ból bez ofiary nie ma prawa bytu.

 

Potrzebować to coś silniejszego niż chcieć.

1 komentarz:

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)