poniedziałek, 5 grudnia 2011

1. (164)

Nie wierzę już. Nie wierzę. Nie wierzę w te wasze czułe mrzonki. Nie wierzę, bo nie chcę w istocie wierzyć. Miłości się nie je na śniadanie, a skoro nie jest ona w stanie zapewnić mi siły na dłuższy czas, to jej nie chcę, kostka czekolady nie uciszy głodu tak męczącego, tak głębokiego, tak od dawna nie zaspakajanego... Nie chcę tego czuć, chcę za to pozbyć się naiwności i zupełnie opętanej wyobraźni, która przedkłada mi na pierwszy plan myśli cudowne, a jednocześnie uświadamiające, jak bardzo daleko mi do spełnienia jakichkolwiek marzeń. Dziś już nie chcę wierzyć w miłość - ona nieodmiennie ciągnie za sobą przeszłość. Wpatruję się w liczne sceny widziane na zamkniętych powiekach i tęsknię. Za sobą, za szczerym i bezpretensjonalnym szczęściem, za sensem... Tęsknota potrafi przyćmić wszelkie wartości. Tęsknota jest zbyt mocnymi okularami przeciwsłonecznymi dla duszy. Tęsknota jest wredna.
Wstrząsają mną dreszcze. Nie wiem, czy bardziej zimno duszy, czy tej fizycznej powłoce. Nie wiem, kto co bardziej cierpi, moje efemeryczne wnętrze czy oślizgłe i obrzydliwe ciało. Nie wiem, plączą mi się te wszystkie nazwy, uczucia, stany emocjonalne i złudzenia. Tracę jakiekolwiek panowanie nad światem w mojej głowie. Burzy się hierarchia o ile ona w ogóle kiedykolwiek istniała. Nie ma nic. Nic nie ma. Tylko te krople, moczące mi koszulkę. One są obce, nieposłuszne. Idą na wojnę z rozsądkiem, choć widzą, jaki on silny, w dłoni ma bezbłędny egoizm, na sobie zbroję z obojętności. Wszystko wokół mnie odstrasza, sprawia, że zamykam się w sobie, jestem sama do potęgi pierdolniętej, w efekcie żyję myśląc tylko o sobie, dbając tylko o siebie i cierpiąc tylko z własnej głupoty. Chcę wciąż więcej i więcej. Chcę brać i czuć chwilowe szczęście wynikające z naćpania się śmiechem nieszczerym, a głośnym, zagłuszającym szloch cisnący się przez przełyk. Chcę ćpać tą sztuczność, by nikt nie pytał, by nikt nic nie widział, a nawet nie wiedział. Chcę grać, być wierna schematowi bezproblemowej Natalki. Dusza we mnie protestuje, choć ma na ustach taśmę. Sepleni, starając się przebrnąć głosem przez warstwę lepkiego, szarego plastiku i powiedzieć, że w tej chwili chcę pobiec do kogokolwiek i powiedzieć o wszystkim. Że potrzebuję już innego leku, żywego, czułego.
Ale miłości dziś już nie ma. Jeśli kiedykolwiek widziałeś miłość, to powiedz mi, jak wygląda, bo ja jej chyba nigdy nie spotkałam. Powiedz mi, jak to jest być całym światem, ale bez danych statystycznych, tylko z uczuciami, tylko z ciszą błogą i lekką.
Milczysz.
Nie wiesz.
Nikt nie wie, teraz nie ma miłości. Nie wierzę w nią, nie chcę wierzyć. Teraz są pieniądze, masa pieniędzy, jednak i tak zawsze ich za mało. Masa nienawiści, choć słowo "masa" nawet nie odzwierciedla rozmiaru egoizmu, co chodzi po chodnikach w wysokich szpilkach i przejeżdża na czerwonym świetle.
Miłości już nie ma.
Wspomnienia zaprzeczają. Serce na znak buntu bije szybciej. Nerwy pulsują z niezgodą.
Rozsądek się zgadza.
Rozsądek to siła.
Napędzana kłamstwem sumienia.


Nie czytam romansów.
Ich autorzy lubią wzbudzać
płacz i świadomość,
że miłość jest idealnym
science-fiction.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)