wtorek, 21 czerwca 2011

5. (66)

Ból bywa tak ostry i niepokonany. Ból trudny do ukrycia, łzy zakrywane ciemnymi okularami, drżące usta chowane w kołnierzu koszuli. To, co dla mnie ma znaczenie niemal najważniejsze, dla reszty ogółu uchodzi za błahostkę. Wszystkie plany niechybnie rozpadają się na kilkaset kawałków, niemożliwością jest ich ponowne złożenie. Nie potrafię spojrzeć optymistycznie w przyszłość. Taka już jestem.
Skrywam w sobie zbyt wiele. Ale, hm, cóż, niewiele mogę na to poradzić. Nie chcę spotkać się z negatywną opinią czy krytyką. Zresztą, gorzej chyba być nie może. Wcale nie cieszę się z wakacji. Normalne...?
No bo jak tu się cieszyć? Jak? Wszystko wydaje się byc takie obce, niepewne. Tak wiele może się zmienić - ale równie dobrze może zostać tak, jak jest. Najgorsze jest to, że niewiele mogę zdziałać. Nie wiem, co zrobić, by zdarzył się cud. Nadzieja? Jeszcze się tli. Właściwie ona zawsze jest. Choć czasem jej nie dostrzegam, nie rozumiem. Zawsze jest szansa. Zawsze jest okazja, by uwierzyć. A potem się zawieść.


Nie patrz na mnie jak na idiotkę.
Ja po prostu się zgubiłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)