niedziela, 12 czerwca 2011

29. (59)

I jak tu uwierzyć w siebie? Przecież zawsze znajdzie się ktoś, kto stłamsi mnie, poniży, zniszczy. Zawsze będzie ktoś, kto pokaże wszystkim swoją wyższość nade mną. Tak już jest. To właśnie to w znacznym stopniu nie pozwala mi znaleźć w sobie zalet. Może ich nie ma...?
Muszą być. Przecież tu jestem - a to już jest zaleta. Przecież stanowię mikroskopijny element tegoż zepsutego świata. Hm, czy to też aby na pewno jest zaleta? Wmawiam sobie, że tak. To przynajmniej gwarantuje mi jakikolwiek sens. Nawet taka iluzja ma dla mnie znaczenie. Okłamywanie samej siebie. I co z tego? Kłamstwo to nieodzowny element. Dziki oszust, dzięki któremu odnajduję choć trochę siły. Nadziei przecież nikt mi nie może zabrać. Łudzić mogę się zawsze. I ja, naiwna, skorzystam z tej opcji. Będę żywić coraz to większą nadzieję, będę liczyć na szczęście, spełnienie marzeń i w końcu znalezienie swojego miejsca w świecie. O ile ono istnieje.
Śmiech coraz częściej jest preludium do melancholii. Gdy śmieję się jak głupia, to zapewne za parę minut zacznę widzieć w obrazie czarno-białym. Niczym w prognozie pogody - tak się stać może, ale nie musi. Niestety, coraz częściej występuje wariant pierwszy. A leku na moją naturę nie ma. Antydepresanty przestały przynosić efekty. Uzależniły mnie, choć nic nie dają. Nie chcę się z nimi pożegnać. Potrzebuję ich. Choć jeszcze nie wiem, po co.

Wymyślę coś.


Sama w tłumie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)