- A dlatego masz tu dwa egzemplarze? Po co ci to?
-A co cię to obchodzi? Bo tak trzeba!
- Nawet się zapytać nie mogę?! Co za ludzie!!!
I po takim oto dialogu biegnę do pokoju, by nieco łez wypłynęło mi z oczu. Błahostka. Takie nic. A jednak. W moim przypadku wystarczy. To zdarza się coraz częściej. W niedzielę zgubiłam kilka kropli, bo przesoliłam ziemniaki. To normalne...?
Jest coraz gorzej. Naprawdę, dzieje się coś, na co nie mam żadnego wpływu. Szczerze liczę, że ostatnimi czasy owe humorki zawdzięczam zarwanym nocom. Ale to zaczęło się dawno temu. Z czasem słabło, potem znów się nasilało, słabło... Teraz rośnie do potęgi. Do jasnej cholery, nie umiem walczyć. Wręcz przeciwnie. Pozwalam smutkowi zamieszkać w moim sercu, zgadzam się na plany losu.
Zapewne terapia wakacje+przyjaciele+sen dałaby efekty. Lecz na takie luksusy muszę poczekać.
Nie wiem, czy dotrwam...
Muszę znaleźć swój raj, zanim ktoś mi go zabierze.
Mój raj - to ty.
świetny blog;***
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://roxyolsen.blogspot.com/