niedziela, 24 kwietnia 2011

25!

Wracam. Bo, być może, przeczytałam coś, czego dla własnego dobra nie powinnam czytać.
Jesteś szczęśliwa! Twoja radość jest wprost proporcjonalna do mojego smutku. Jesteś szczęśliwa!
Jesteś szczęśliwa...
A ja nie.
Już nie.
Nigdy.
Teraz, pozwól, będę się delektować widokiem czerwonego płynu, owinę rękę wstęgą w krwistej barwie. Za tamte dni. Za przeszłość, która już nie wróci. Powiedz tylko jedno słowo, a udam, że zapomniałam o czasach, gdy ot tak żyłam z dnia na dzień, o czasach, gdy twój śmiech sprawiał, że było mi dobrze, bez konsekwencji. Jest za późno na przeprosiny. Obie wpadłyśmy w sidła. Ja w sidła depresji (witamy po raz drugi!), ty w sidła... czego? Znieczulicy? Nie, nie wierzę. Nie mogłaś się aż tak zmienić. A jeśli...?
Boże, daj mi siłę, bym nie zrobiła czegoś, czego będę żałować jeszcze bardziej, niż swojej głupoty. Będąc pod działaniem emocji bez chwili zastanowienia rzucam się w otchłań złości, bólu i przeraźliwego wołania o pomoc. Już nawet nie płaczę. Wykorzystałam cały limit łez przeznaczony dla ciebie. Musiałam nawet wysyłać sms-a z prośbą o kredyt. Na łzy, oczywiście. A cóż innego?
To już nawet nie jest horror. To wewnętrzna katastrofa, emocjonalne tsunami, trzęsienie ziemi przeprawiające o dreszcze i szybsze bicie serca.  Kto ci to zrobił?! Kto mi cię zabrał?! KTO CIĘ ZABIJA?!
Ktoś, kto lubi ranić. Najlepiej głęboko, wprost w i tak już pokaleczone serce. Krew zalewa moje ciało, dotyka nawet duszy. To ona cierpi najbardziej. Ktoś skazał ją na tortury najwyższej rangi. Nie protestuję. Bo czy mogę uciec przed konsekwencjami miłości do ciebie? Nie mam zamiaru. Nie stchórzę. Wypiję to, co sama sobie naważyłam.
O, jakże byłam ślepa! Jak mogłam nie wybiec w przyszłość, jak mogłam nie domyślić się, że to, co miłe, prędzej czy później się skończy?
Głupia!
Naiwna!
Bezbronna...?
Tak.
Bezbronna.
Zabrano mi siłę wewnętrznej pewności.
Kto to zrobił?
Kto nienawidzi mnie aż do tego stopnia?
Nie odpowiadaj. Obie doskonale znamy odpowiedź. Jeden wyraz. 4 litery.
Taaak, udawajmy dalej, że to dla nas za trudna zagadka. Jesteśmy dziećmi, które nie znają cierpienia. A co!
Za co to wszystko...?
Za miłość.
Do ciebie.


Objawiasz mi się nocami.
Jako szczyt moich pragnień.
Aniele, ty jedna znasz moje prawdziwe imię...

3 komentarze:

  1. To, co piszesz jest mi tak... bliskie. Odnajduję się w tym tekście. Chyba za bardzo.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszył mnie ten tekst. Naprawdę. Poczułam, że jest mi bliski, że jakąś część mnie zna to wszystko...

    cóż nie wiem czy mogę nazwać się anorektyczka, nie wiem czy zasługuje na to miano. Nie wiem czy jeszcze bądź czy dopiero należę do tej kategori. Jednakże miło by mi było porozmawiac z osóba która wpadła w te sidła opętania, choroby, która przeszła przez podobne sytuację co ja. Spotykałam wiele dziewczyn które uważały, ze są anorektyczlami jednakże ja miałam odczucie, ze one tylko udawały ten stan, ze tak naprawdę nie wiedzę co to jest ana i co się z nią wiąże. W sumie sama nie wiem a przynajmniej nie chce mówią ze jeste nią bo nie jestem pewną a nie chce udawać czy też wmawiac sobie i oszukiwać innym :( myślę, ze rozmowa z anorektyczka pomogłaby mi, może dzięki temu zrozumiałabym coś nie wiem jednakże czuje potrzebę porozmawiania z Tobą, osoba, która wydaje mi się podobną do owej mnie? Dziękuję, ze się do mnie zwróciłas chętnie odwzajemnie to.

    OdpowiedzUsuń
  3. moja Droga jeśli pozwolisz odezwę się do Ciebie pod wieczór.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)