piątek, 22 kwietnia 2011

21.

Znów nie mogę spać. Mam rozczochrane jak nigdy myśli. Niby cieszę się z tych świąt, staram się je przeżyć inaczej niż zawsze, ale... Są sprawy (i ludzie), które mi to uniemożliwiają.Bo jak, pytam się, jak mam się cieszyć ze Zmartwychwstania, gdy, idąc do Komunii, ty patrzysz na mnie i nawet się nie uśmiechniesz? Jak mam normalnie funkcjonować, skoro ty całkowicie mnie olałaś? Nie umiem się cieszyć, gdy tuż obok mnie spaceruje ludzka obojętność i egoizm. Tak bardzo zależy mi na was... Na tobie, na nim, na nich. Czemu właśnie teraz odchodzicie gęsiego, zostawiając mnie na pastwę losu? Czemu teraz? Dlaczego w ogóle do tego doszło?
To moja wina...?
Tak,  być może to moja wina. Na pewno. Przecież to ja mam problemy. Poprawka. Przecież to JA jestem problemem.
Wierzę, że wszystko się zmieni. Tym razem na lepsze. Chcę widzieć wokół siebie mnóstwo powodów do uśmiechu. Chcę skończyć z tym rytualnym, wieczornym smutkiem zmieszanym (niewstrząśniętym ;) ) z samotnością. Czekanie i niepewność potrafi doprowadzić mnie do szału. Tęsknota za wcale nie taką szarą codziennością nie opuszcza mej głowy. Jedynie moje koty i pies potrafią wypędzić z mojego serca tęsknotę. Codziennie rano powtarzam cicho jedno zdanie. "Szczęście istnieje." To sprawia, że choć poranki mam wesołe. I tak dzień za dniem, 365 razy w roku. Błędne koło. Labirynt bez wyjścia. I właśnie dlatego was potrzebuję. Byśmy razem, wspólną siłą znaleźli sposób na przełamanie granic i barier, które przecież sami sobie stworzyliśmy. Warto próbować. Być może kiedyś się uda.
Albo i nie...


Wesołych Świąt?
Nie bądźmy naiwni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)