wtorek, 12 czerwca 2012

4. (260)

Gdzie? Gdzie te dni chwały, w którym miałam się tarzać i rozpływać? Gdzie sekundy błogosławione uznaniem i kropione pochwałami? Gdzie te pięknie przybrane słowa, które miały łaskotać moje uszy? Dokąd uciekły cudownie lekkie i bajeczne dni, nie zwracające uwagi na tykanie zegara i szmer kalendarza? Gdzie Wasza czułość? Na Boga, co ludziom stało się z oczami? Dlaczego od dłuższego czasu widzą tylko negatywy, złe kroki, potknięcia o kamyk przy drodze? Kable w głowie buczą cicho, poprzepalane przewody. Kiedy ostatni raz przejrzałeś się sam w sobie? Idź, sprawdź, strzelam, że nie masz już w wodzie odbicia.
Tak mi miło przecież, gubić uśmiech po raz trzeci. Milion trzeci. Miliard trzeci. Bilion trzeci? Tak cudownie, gdy w pamięciach nie ma czegoś, prócz imienia. Ilu z was, ilu? Ilu wie, czy lubię wodę gazowaną? Czy ścielę łóżko zaraz po przebudzeniu? Czy lubię psy, koty, miłość i papugi? Czy czasem umieram powoli w noc złotą, by rano budzić się wypraną z emocji i ochoty? Ależ przestańmy, przestańmy natychmiast. Kto by tam chciał rozmawiać o mojej zamierzchłości. Nie warto grzebać w antropogenezach, żeby się znowu dręczyć złą przeszłością. Nie chcę, byś jak ja, nagle obudził się w teraźniejszości i wciąż mieszał jutro z ostatnim przełknięciem śliny.
Gdybyśmy umieli zamykać oczy i głaskać każdy podmuch wiatru, jak swojego pupilka, traktować uśmiech słońca jak dar od losu i każdy szmer trawy jako najsłodszą muzykę - wtedy pewnie bylibyśmy szczęśliwi. Jednak coś w nas tak się kurczowo zaciska, że uszy więdną, oczy mdleją, a nos przestaje czuć, bo tak bardzo, bardzo, bardzo potrzebujemy człowieka. Nie odbicia w lustrze albo cienia na szarym murze bloku. Defetyzm jednak we mnie taki, iż nawet wisienką na czyimś torcie nigdy nie będę. Kamieni się nie je.
Zszyjcie mnie, do cholery. Wylewa się ze mnie ta żałość i wylewa, jakbym miała objętość nieskończoną. Weźcie anielskie pióra, nawleczcie złotą nitkę i szyjcie tak długo, aż błoto przestanie świat zalewać. Chcę odpocząć i nigdy więcej nie uciekać, skoro sama nie wiem już, czy nadal ktoś mnie goni.


Ufasz światłu? To co to robisz o tej porze?

2 komentarze:

  1. Nie wiem, nie wiem co mogę napisać. Ale czuję, że coś chcę napisać. Może to, że mam wrażenie, że przekopałaś moje wnętrze i ubrałaś to w piękne słowa, których mi ostatnio brak?

    Im bardziej potrzeba Nam obecności innego człowieka tym bardziej wszystkich odpychamy. To taka prowokacyjna gra - ja Cię odepchnę, ale weź bez względu na wszystko przybiegnij, obezwładnij i przebij się do bezpiecznej strefy, do której nie dopuszczam nikogo, choć tak bardzo bym chciała.
    Tylko, że nic nie jest powiedziane głośno, a większość zwyczajnie nie widzi niemego krzyku. Słowa wędrują z wiatrem, ciche prośby o pomocną dłoń. Nikt nie słucha wiatru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od takich ludzi jak Ty powinnam się uczyć stylu literackiego. Nawet Twój komentarz (za który bardzo dziękuję) ma swoją duszę. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)