poniedziałek, 30 kwietnia 2012

15. (245)

Długo broczyłam wzrokiem po firmamencie marzeń, po granatowym i plugawym obrazie sklepienia - i nic. Pośród tysięcy, milionów, miliardów gwiazd nie mogłam dostrzec tych moich trzech ulubionych, tych najwspanialszych, tych najłaskawszych w swym blasku. Mrużyłam oczy i zakładałam okulary, gasiłam wszystkie światła i stawałam na palcach - nic. Na nic tłumaczenie, że gwiazdki się zmęczyły, że może dziś świecą u kogoś innego, że jednak są, ale nie widzę, że mogę oślepłam jakby ciut bardziej... Nagle po prostu coś we mnie strzeliło. Coś przeszyło swą ostrością każdą komórkę mojego ciała. Coś wyrwało włosy z głowy i poszarpało skrawek nadziei. Do mózgu wkroczyła przejmująca świadomość braku, niedosytu, a może nawet... rozczarowania...? W jednej chwili niebo całe zgasło, do ostatniej światła kropli. Spadłam z parapetu, zbiłam wszystkie szklanki, zakrwawiłam podłogę. Za mało dano mi błękitu, za mało ambrozji z niebieskimi oczami. Rozczarowanie, rozczarowanie, rozczarowanie, dużo rozczarowania, bardzo dużo, za dużo. Uczucie zawodu bywa gorsze od przesytu, tylko pogłębia pragnienia, tylko bardziej destrukcyjnie uzależnia, jednocześnie przeraźliwie raniąc i kując serce. A ja tylko chciałam... Chciałam? Czego chciałam? Czy ja czegoś chciałam? Czy po prostu musiałam, czy pchałam się do antidotum tak szybko i intensywnie, czy chwytałam je tak łapczywie, że niemal całe wylałam? Chciałam? Nie, nie chciałam. Ja przeraźliwie i najmocniej ze wszystkich moich tęsknot pragnęłam lekkości ducha, pragnęłam anormalnego uwolnienia, przecudownego szczęścia... Zachłysnęłam się powietrzem nasiąkniętym własną pychą i egoistyczną pewnością wybawienia. Szczęście przeszło obok, musnęło moje ramię i uderzyło w twarz - już bez tej przesłodkiej maniery uśmiechu.
Cokolwiek zabrało mi moje trzy gwiazdy, zabrało mi także pewność prawdy własnego myślenia. Miałam w głowie równo poukładane imiona i nazwiska, wyrównane do brzegu i dokładnie przeanalizowane rozmowy, wszystkie uśmiechy zapisane fotograficzną pamięcią i każdy przypadkowy dotyk. Wierzyłam we wspomnienia bardziej, niż w cokolwiek innego. Teraz nie mam realności. Nie mam prawdy i nie czuję siły. W głowie ciągle jakiś remont, ciągle coś się we mnie zmienia. Ktokolwiek zabrał mi moje trzy gwiazdy, zupełnie pogwałcił moją nadzieję.


Zaboli, gdy uświadomisz sobie, że tak naprawdę nikt na Ciebie nie czeka.
I came back. I'll  show you my pessimism. Again. 

1 komentarz:

  1. Blog jest na prawdę super, Twoje pisanie się opłaca. Rób to co robisz, wychodzi Ci idealnie. Zafascynowało mnie! :) Extra.
    Zapraszam na mojego bloga, początki.
    http://memoriess-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarze naruszające godność i prawa człowieka, obraźliwe i spam nie będą akceptowane. Za każdą literkę, wyraz i zdanie dziękuję z całego serca i czekam na Twoją opinię. Nie bój się! Napisz coś, niech Twoje słowa przyniosą mi nieco uśmiechu ;)